Pokój z widokiem na złoty członek
Autorem tekstu jest Szymon Kapela.
Ten uznany już dziś film sensacyjny (m.in. cztery Oscary w kategoriach: najlepszy film, reżyseria, scenariusz, montaż) to męskie, wręcz samcze kino. Nie znaczy to, że nie ma w tym filmie kobiet. Są. Ale nie odgrywają ważnej roli w przebiegu zdarzeń. I nie jest to przypadkowe.
Film opowiada historię dwóch adeptów akademii policyjnej, Colina Sullivana (Matt Damon) i Billy’ego Costigana (Leonardo DiCaprio). Pierwszy jest zdrajcą – choć służy w szeregach policji, pracuje dla mafii. Drugi jest tajniakiem, przenika do organizacji przestępczej na polecenie policji. Colin i Billy stoją więc po przeciwnych stronach. W istocie jednak nie różnią się od siebie – obydwaj udają kogoś, kim nie są.
Obok szeroko komentowanego tematu przyjmowania ról, odgrywania ich przed otoczeniem przewija się w filmie jeszcze jeden, ciekawszy wątek: męskości. Tego, czym jest, i co oznacza.
Każdą interpretację ogranicza wyłącznie interpretowany tekst. W tym przypadku film. I wiele jego scen obfituje w intrygujące treści. Colin z lubością patrzący na pozłacaną kopułę ratusza miejskiego, ta nasuwa skojarzenia z… penisem we wzwodzie. Czyżby Sullivan był homoseksualistą? Zbyt daleko posunięta interpretacja? Możliwe. Ale co począć z kolejnymi (niepokojącymi?) sygnałami. Jak wytłumaczyć fakt, że Colin wynajmuje mieszkanie z widokiem na ten właśnie obiekt? Dlaczego ciastko, które zamawia na randce z poznaną dziewczyną, Madolyn, wygląda jak niepewnie stojący stożek? Czy to zapowiedź impotencji bohatera? I dlaczego Madolyn (Vera Farmiga, skrzętnie ukryta pod męskim ubraniem) je później przy nim banana?
Mało finezyjne symbole, to prawda. Ale wymowne. Bo Colin okaże się impotentem. A o potencji, seksie, płodności, mówi się w tym, skądinąd policyjnym filmie, bardzo dużo. I mało subtelnie.
Słowo „penis” (głównie w ordynarnych wersjach) wymieniane jest tu nagminnie. Także pistolet jest tu wprost nazwany przedłużeniem męskości. Ale te sygnały nie byłyby tak widoczne, gdyby nie zestawiono w tym filmie tak wielu samców. Wszyscy oni muszą ze sobą rywalizować. Najbardziej charakterystyczni są tu przywódcy swych stad: szef mafii, Frank Costello (nieprzypadkowo ubrany w szlafrok z jaguara), i kapitan policji, Queenan. Costello, mimo wieku imponuje energią i niesłabnącym libido. To wciąż jurne zwierzę (o demonicznym obliczu Jacka Nicholsona), czego dowodem scena w operze: w loży, po jego bokach, siedzą dwie młode, apetyczne samice, z którymi Frank będzie kopulował tej samej nocy. Jego zupełnym przeciwieństwem jest Queenan (już człon nazwiska: „Queen” – królowa, odbiera mu dostojeństwo). To nobliwy staruszek o łagodnej twarzy Martina Sheena. W tym pojedynku musi ulec.
Ich młodzi protegowani stanowią podobny kontrast, zarazem odwrotność swych przełożonych. Służący Queenanowi Billy szybko wkrada się w łaski Costello, bo swą agresją i narowistością bardziej przypomina Franka. W barze bije siedzącego obok klienta, gdyż ten, słysząc, jak Billy zamawia sok żurawinowy, komentuje to: „Masz okres?”. Nikt nie będzie podważał męskości Billy’ego.
Tymczasem posłuszny Frankowi Colin tylko z pozoru nie odstaje od pozostałych samców. Jest piękny, ma ciało i fizjonomię Jasona Bourne’a. A jednak jego męskość jest tu niemal przez wszystkich kwestionowana. Przełożeni w policji mówią do niego: „panienko”, Queenan nazywa go „królową balu”, z kolei Billy znacznie bardziej obraźliwie: „dwulicowym pedałem”.
Choć Colin chce być mężczyzną – inteligentnie podrywa Madolyn – czaru nie starcza mu na długo, bo okazuje się niedomagać w łóżku. Domaga za to Billy i domaga się skutecznie.
Zasieje swe nasienie w łonie Madolyn i choć nie doczeka narodzin potomka, coś po sobie pozostawi, w odróżnieniu od Colina, po którym nie zostanie nic.
Ostatecznie wszyscy czterej rywale przegrywają. Ich pozycja, siła, charyzma, libido (bądź ich brak) czy orientacja seksualna zdają się nie mieć znaczenia. Bo na placu boju pozostaje tylko kobieta, spodziewająca się narodzin – jakżeby inaczej – syna. Jeśli dowodem męskości jest przetrwanie w tym brutalnym świecie, to najwidoczniej męskość nie jest wcale cechą płci.
korekta: Kornelia Farynowska