JUSTYNA ŚWIĘS. Ze sceny na ekran

Powiedziała kiedyś, że nie lubi, gdy mówi się, że ktoś ma talent, bo ten może mieć każdy – ważne, co się z nim zrobi. Ona zdecydowanie wiedziała, bo dzisiaj podpisywana może być jako piosenkarka, instrumentalistka, autorka tekstów i aktorka. A wszystko to, kiedy kończy zaledwie 25 lat, bo właśnie 16 kwietnia 1997 roku na świat przyszła Justyna Święs.
O Justynie Święs zrobiło się głośno, kiedy miała 16 lat i wraz ze swoim scenicznym partnerem, Kubą Karasiem, wystąpiła w internetowym talk show Łukasza Jakóbiaka, gdzie promowała projekt The Dumplings. Wizyta okazała się katalizatorem kariery zespołu, a sama Święs chętnie powtarzała krążący po stolicy żart, że skoro w Warszawie jest weekend, to zapewne gdzieś gra The Dumplings.
Prawie dekadę później zespół ma na koncie już trzy płyty, niezliczone koncerty w kraju i za granicą oraz garść nagród, w tym Fryderyka za fonograficzny debiut roku. Sama Święs także współpracę z takimi artystami jak Voo Voo, Fisz, Rysy, Ten Typ Mes, a zawieszona tuż przed pandemią działalność The Dumplings miała być dla niej przestrzenią do stworzenia pierwszej solowej płyty.
Oczywiście jako artystka muzyczna znana jest już całej Polsce, ale dzisiaj odkrywa przed rodakami także talent aktorski. Chociaż występ przed kamerą nazywa czymś nowym, to Piosenki o miłości z końcówki marca tego roku, w których zagrała główną rolę kobiecą, nie są jej debiutem. Naturalnie pojawiała się już na planach zdjęciowych teledysków The Dumplings, ale film Tomasza Habowskiego jest też szóstą pozycją w jej filmografii. Wcześniej grała epizody, pojawiała się jako statystka. „Choć grywałam w filmach jako dziecko, przy okazji, bo rodzice są aktorami, wtedy to było zupełnie nieświadome” – powiedziała w jednym z wywiadów.
Do Piosenek o miłości nie trafiła jednak dzięki rodzicom (Artur Święs i Barbara Lubos-Święs są aktorami teatralnymi i filmowymi), ale prywatnej znajomości z Tomaszem Habowskim (scenarzystą i reżyserem w jednej osobie), który w trakcie wstępnej pracy nad filmem rozmawiał z nią na temat projektu, opowiadał o tym, że jedną z głównych bohaterek będzie wokalistka, a w końcu zaproponował Justynie rolę.
Zatem do projektu weszła organicznie, nie planując kariery na wielkim ekranie. Podkreśla jednak przy tym, że filmowa Alicja nie jest nią. Jak mówi, łączy je miłość do śpiewu (artystka nagrała do filmu pięć nowych utworów), ale dzieli cała reszta. Tym bardziej trudno nie docenić roli Święs, bo na ekranie jest niezwykle naturalna, prawdziwa, pozbawiona grama sztuczności czy pretensjonalności, a przewrotnie może bliżej jej do postaci granej przez jej ekranowego partnera, Tomasza Włosoka. Ten mierzy się z życiem w cieniu ojca i stara się bez jego pomocy osiągnąć sukces. Justyna na początku kariery niechętnie mówiła o zawodzie swoich rodziców, chcąc samemu wydeptać zawodowe ścieżki.
Jej rola została bardzo ciepło przyjęta, podobnie jak sam film, który dla Tomasza Habowskiego był pełnometrażowym debiutem. Czy oznacza to, że na ekranie Justynę będziemy widywać częściej? Niekoniecznie. W wywiadzie przeprowadzonym dla Vogue.pl przez Annę Tatarską powiedziała: „Wiem, że moją przestrzenią w sztuce jest muzyka, która daje mi więcej wolności”. Dodała przy tym jednak, że na pewno udział w filmie „otworzył jej głowę”.
Osobiście mam nadzieję, że rzeczywiście otworzy się na kolejne projekty, bo polskie kino mogłoby zyskać naprawdę zdolną, młodą aktorkę. Jeśli to się jednak nie wydarzy, to z pewnością liczyć możemy na kolejne projekty muzyczne Święs, bo – jak sama kiedyś powiedziała – przestanie śpiewać, gdy straci głos.
Życzymy zatem, aby nigdy do tego doszło!