search
REKLAMA
Zestawienie

JAK W FILMIE. Filmy science fiction, które PRZEWIDZIAŁY obecną dekadę

Czy naszą aktualną rzeczywistość udało się jakimś filmom z gatunku fantastyki naukowej wyprorokować?

Tomasz Raczkowski

11 maja 2025

REKLAMA

Science fiction ma to do siebie, że bawi się w dużej mierze w przewidywanie przyszłości – jak będzie ona wyglądać i jakie da nam gadżety. Czasem uda się trafić całkiem nieźle – jak Odyseja kosmiczna i wideopołączenia, czasem gorzej – jak latająco-zautomatyzowana wizja Powrotu do przyszłości. Czy naszą aktualną rzeczywistość udało się jakimś filmom z gatunku fantastyki naukowej wyprorokować? Parę rzeczy się znajdzie.

„Odyseja kosmiczna” i „Gwiezdne wojny”

Zacznijmy od wspomnianego już przykładu – choć wideopołączenia pokazane przez Stanleya Kubricka w 2001: Odysei kosmicznej stały się rzeczywistością już dobre dwadzieścia lat temu, to w latach 20. XXI wieku stały się de facto codziennością. Podobnie jak pokazane przez George’a Lucasa w Gwiezdnych wojnach zdalne uczestnictwo w zebraniach (tam odbywało się to za pośrednictwem hologramu, ale to detal). Dziś obraz połączenia wideo czy konferencji, w której część osób bierze udział „na żywo”, a część „online” nikogo nie dziwi, wręcz jest elementem codzienności.

REKLAMA

„Ona”

Melancholijna komedia romantyczna Spike’a Jonze’a miała swoją premierę w 2013 roku, kiedy sztuczna inteligencja i wirtualni asystenci dopiero raczkowali. Oglądając Her dziś, trudno się oprzeć wrażeniu, że wizja romantycznej relacji, jaką bohater Joaquina Phoenixa rozpoczyna z żeńskoosobowym oprogramowaniem o głosie Scarlett Johansson, jest dziś praktycznie całkiem realistyczna – w dobie gwałtownego rozwoju AI i wszechobecności wirtualnych doradców zwarta w filmie wizja świata, w którym ludzie i wytwory elektronicznego szumu zaczynają wchodzić w coraz głębsze interakcje, wydaje się ziszczać na naszych oczach.

„Brazil”

Znakomity film Terry’ego Gilliama jest czymś na kształt satyrycznej wariacji na temat Roku 1984 George’a Orwella. Jednak przy całym przerysowaniu Brazil okazuje się niepokojąco wręcz bliską rzeczywistości AD 2025 – wszechobecna biurokracja żyjąca w zasadzie sama dla siebie i zamykająca jednostki w wąskich ścieżkach zawodowej codzienności, kult ulepszania wyglądu bogaczy czy wreszcie widoczne rozwarstwienie społeczne wyglądają wyjątkowo znajomo, mimo groteskowej otoczki. Oczywiście wymienione wyżej elementy to czytelne efekty dynamiki społecznej znanej już w latach 80., jednak w filmie Gilliama jest coś, co sprawia, że wydaje się on przewrotnie profetyczny.

„Mad Max”

Seria George’a Millera wydaje się tak daleka od realizmu, jak to możliwe – przejaskrawione, przesadzone postapokaliptyczne scenerie nie wydają się mieć wiele wspólnego z naszą codziennością. Jednak sam koncept stopniowej degeneracji ludzkości w następstwie ekologicznych kryzysów i zmian klimatu brzmią już bardziej znajomo. Może ciut na to za wcześnie, ale trajektoria społeczna Mad Maxa da się dopasować do współczesnych realiów, a pustynnienie i upadek instytucji – krok pierwszy apokalipsy, ukazany w pierwszym filmie z 1979 roku – możemy obserwować już w wielu miejscach na świecie.

„Kongres”

Luźna adaptacja powieści Stanisława Lema wykonana przez Ariego Formana w 2013 z roku na rok okazuje się coraz bliższa rzeczywistości. Rzeczywistości, w której coraz częściej używa się sztucznych czy podrasowanych cyfrowo wizerunków aktorów, niekiedy wręcz cyfrowo podmienianych i krok po kroku odzieranych z własnej fizycznej obecności na rzecz zapośredniczonego technologicznie wizerunku. Punkt wyjścia, w którym Robin Wright podpisuje intratną umowę zrzeczenia się z praw do swojej aktorskiej obecności, dziś jest całkiem realny i tylko za sprawą słusznego oporu środowiska i związków zawodowych odległy od codzienności. Ten sam koncept eksplorowało już w tej dekadzie Czarne lustro, co tylko potwierdza profetyzm Kongresu.

„Ex Machina”

ex machina

Sygnały, które okazały się mniej abstrakcyjne, niż byśmy chcieli, wysyłała także Ex Machina Alexa Garlanda. W 2014 roku, gdy światowy mainstream był jeszcze bezwzględnie zakochany w Marku Zuckerbergu, Elonie Musku i reszcie „technologicznych geniuszy” krytyczna wizja Garlanda, pokazująca „techbros” jako cynicznych socjopatów z nieskończonymi zasobami (rzecz rozwinięta w bardziej ekstrawaganckim kierunku w późniejszym Devs) wydawał się dużo bardziej abstrakcyjny niż dziś. Podobnie jak również poruszona w tym filmie kwestia sztucznej inteligencji/świadomości, moralnych implikacji jej stworzenia i relacji ze światem organicznym. Dziś Ex Machina bardziej niż SF ciekawostką wydaje się mroczną wizją przyszłości świata, w którym odklejone jednostki bawią się w bogów.

„RoboCop”

Kolejna dystopia z lat 80., która ma więcej wspólnego z obecną rzeczywistością, niż byśmy chcieli. Po pierwsze film Paula Verhoevena rozgrywa się w zapadłym, toczonym przez szalejącą przestępczość wyrastającą na ekonomicznej zapaści Detroit. Czyli w Detroit, które poza detalami wygląda tak, jak współcześnie. Po drugie osią fabuły RoboCopa jest motyw korporacyjnej, bezdusznej i cynicznie kalkulującej logiki zaaplikowanej do sektora usług publicznych (tu: sprywatyzowanej policji). Brzmi znajomo? RoboCop już w momencie premiery był ostrą antykapitalistyczną hiperbolą i do dziś nie stracił na aktualności pod tym względem – wręcz stał się mniej przerysowany.

„Raport mniejszości”

W tej ekranizacji prozy Philipa K. Dicka pojawia się przede wszystkim motyw kontroli totalitarnej – determinującej i kontrolującej społeczeństwo, jednak tym razem chciałbym zwrócić uwagę na inny element wizji. W Raporcie mniejszości pojawia się wyrazisty motyw profilowania treści i reklam, które docierają do konkretnych osób. Czyli coś, na czym opiera się współczesny internet i social media. Komercyjne targetowanie i dopasowywanie informacji do danych osób stało się więc dziś ciałem, choć u progu lat 2000 wydawało się jeszcze pesymistyczną hipotezą.

„Gwiezdne wojny: Mroczne widmo”

Na koniec trochę z przymrużeniem oka, ponownie Gwiezdne wojny. Pamiętacie, jak pokolenia fanów Starej Trylogii utyskiwało na to, że w Mrocznym widmie jako zaczyn galaktycznej wojny George Lucas używał dyskusji o handlu i cłach? No cóż, jakby to powiedzieć… Oczywiście to nic szczególnego, bo kwestie ekonomiczne były od niemal zawsze uniwersalnym czynnikiem konfliktogennym, ale pozwalam sobie o tym wspomnieć, bo to zabawne, jak kreskówkowo uproszczone Gwiezdne wojny – jak się zdaje – przewidziały kreskówkowo-groteskową rzeczywistość roku 2025.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, praktyk kultury filmowej. Entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA