search
REKLAMA
Nowości kinowe

Yves Saint Laurent

Ewelina Świeca

4 czerwca 2014

REKLAMA

KINÓWKI.plKreował modę – tę na wybiegu i tę, która obowiązywała na ulicy. Talent oraz pasja wspierane przez rodzinę przyniosły mu sukces szybko i wcześnie. Przyjazd do Paryża (z Algierii) i udział w konkursach dla projektantów, a następnie współpraca z domem mody Christiana Diora i – objawienie w modowym świecie: niepozorny, wstydliwy, nieco znerwicowany młody Ives Saint Laurent swoimi projektami i pomysłami robi wrażenie na Diorze oraz współpracownikach. Są lata 50. Następne dziesięciolecia to oczekiwanie na kolejne kolekcje YSL. Projektant wpływał na to, co noszą kobiety i jak dzięki temu – wspaniale, pewnie, pięknie, wygodnie – się czują.

Homoseksualizm Saint Laurenta to jedno, ale fakt, że kobiety go pasjonowały – to drugie: kobiety były jego muzami, inspirowały go, (nie tylko zawodowo), przyciągały go, zresztą ze wzajemnością. Interesowały go różnorodne typy kobiecej urody, co znajdowało odzwierciedlenie na pokazach jego kolekcji. U jego boku wielokrotnie kroczyły chociażby Catherine Deneuve, Victoire Doutreleau czy Laetitia Casta. W strojach YSL Catherine Deneuve występowała w filmach („Piękność dnia”). Marzył, by „ubierać” kobiety idealnie – wygodnie, oryginalnie i szykownie – wszystko wskazuje na to, że jego marzenie się spełniło.

Biografia projektanta wyreżyserowana przez francuskiego reżysera Jalila Lesperta wykorzystuje dobrze nam znany i nie raz sprawdzony schemat filmu biograficznego, ukazującego rozwój kariery wybitnej jednostki na tle jego życia osobistego. Ciężka praca i talent, wzloty i upadku, imprezy, świat znanych i bogatych, droga do sukcesu okupiona chorobami, uzależnieniami, uczuciowymi problemami – wiemy, że mimo potknięć, nasza wybitność sięgnie szczytu. Główny bohater filmu Lesperta to typowy artysta – zdolny, nieprzewidywalny, despotyczny, wrażliwy i okrutny, to osoba, której wszelkie zachcianki mają artystyczno-chorobowe podłoże, a my, zwykli zjadacze chleba, możemy tylko pozazdrości możliwości ich realizacji.

YSL_10_Tibo_Anouchka_SND

Ten prosty formalnie obraz to retrospekcja-opowieść partnera Saint Laurenta, którym był Pierre Bergé. Jego oczami widzimy tytułowego bohatera. Reżyser chce, by widz odbierał głównego bohatera tak, jak widział i rozumiał go partner, z którym ten spędził kilka dekad życia. Z filmu wyłania się obraz Pierre’a Bergé jako człowieka-orkiestry, który bardzo zakochany, był opiekunem, menadżerem, wspólnikiem, sponsorem, ojcem, przyjacielem i kochankiem dla Saint Laurenta. Może bez niego YSL wcale nie stałby się tym, kim się stał? Być może nawet sukces pod skrzydłami Diora by nie pomógł.

Momentami czuć, że postać partnera i jego przeżycia są tu równie ważne, co nasz tytułowy bohater. Może to wynikać ze współpracy reżysera i Bergé , który mógł co nieco „poradzić” twórcy filmu w kwestii jego realizacji. Oto stanowisko reżysera: Bez zgody Pierre’a w ogóle nie zrobiłbym tego filmu. I nie dlatego, że chodziło o Pierre’a Bergé, lecz dlatego, że był on towarzyszem życia YSL. Jeśli chcemy przyjrzeć się życiu Saint Laurenta, Pierre Bergé stanowi integralną część jego świata – jeżeli chcemy opowiedzieć o jednym z nich, musimy uwzględnić i drugiego. Odczuwałem potrzebę obecności Pierre’a. Dzięki temu miałem dostęp do dokładnych informacji, których tylko on był w stanie mi udzielić, a także zależało mi na jego odczuciach i wrażeniach. (wywiad – pressbook)

130701-6370

Związek Sant Laurent-Bergé jest wyeksponowany jako najważniejsze prywatne wydarzenie w życiu artysty (w życiu partnera również) i tym samym krzyżuje się biografia z melodramatem. Bo obrazy sukcesów artystycznych YSL przeplatają się ze scenami ukazującymi miłosne relacje pary, chwile szczęścia lub kryzysu. Z jednej strony talent YSL i jego projekty, a z drugiej Bergé oraz jego pieniądze i zarządzanie (organizacja pokazów), a pomiędzy tym wszystkim miłość, pożądanie, zazdrość.

O ile mamy do czynienia z biografią stereotypowego szalonego artysty (wrażliwego, samotnego, nieobliczalnego itd.), tak już to określenie nie ma zastosowania w stosunku do reżysera i jego filmu o projektancie. To kolejna prosta w formie, tradycyjna biografia skierowana do wszystkich, która mimo że stara się w interesujący sposób pokazać intrygującą i nieprzeciętną postać, to jednak aż tak bardzo interesująca nie jest. Wprawdzie robi wrażenie mnogość kreacji (wypożyczonych przez Fundację Saint Laurent), które jak w kalejdoskopie przewijają się przed naszymi oczami. Walorem jest także Pierre Niney w roli głównej, który świetnie naśladuje pierwowzór: aktora dopasowano do postaci pod względem wyglądu, a on sam „stworzył” sposób bycia projektanta za pomocą gestów, mimiki, ruchu, dykcji. Wystarczająco przekonująco prezentują się Guillaume Gallienne w roli Pierre’a Bergé oraz Charlotte Le Bon jako przyjaciółka i modelka YSL – Victoire Doutreleau.

yves_saint_laurent

I chociaż to nie biografia muzyka, to w filmie wykorzystano dużo muzycznego komentarza – od muzyki klasycznej po rozrywkową. Życiowym perypetiom bohatera – jego wzlotom i upadkom, oraz pokazom licznych kolejnych kolekcji – towarzyszą jazzowe kompozycje (napisane specjalnie dla filmu przez Ibrahima Maaloufa) oraz piosenki zaczerpnięte z czasów, w których toczy się akcja. Muzyka pozwoliła stworzyć klimat imprezowo-artystycznego życia YSL.

W filmie nic poza to, co proponują internetowe zasoby, nie znajdziemy, a i te wiadomości z obrazu Jalila Lesperta nie zawsze wyczytamy i dogłębnie zinterpretujemy – no chyba, że już jesteśmy biegli w historii mody i biografiach projektantów, bądź nadrobiliśmy szybko braki, w związku z tym pewne pokazywane oczywistości, sygnały, symbole rozszyfrujemy, domyślimy sobie konsekwencje, skutki, powiązania. Z tego, co można wyczytać, wcale nie buszując po wielu bibliotekach, zdaje się, że postać-zjawisko YSL oznacza dla świata mody i kobiet więcej niż to w filmie pokazano. Bo też z czego wynikało i co przyniosło to, że projektant ubrał kobietę w smoking, sukienkę trapez ze wzorem od Mondriana albo przyozdobił ubrania elementami orientalnymi? Tych i innych wniosków z filmu raczej nie wyciągniemy.

REKLAMA