THE PLACE. Nowy film twórcy “Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”
Filmy Paola Genovesego docierają do nas z opóźnieniem, ale chyba warto na nie czekać – zeszłoroczne Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie (światowa premiera w 2016 roku) zbierało świetne recenzje, a dzięki nietuzinkowemu humorowi, który wraz z przesłaniem udało się włoskiemu reżyserowi wpleść w serię ludzkich dramatów, zachwyciło także widzów. Jego nowy (nominalnie zeszłoroczny) obraz The Place pozornie sprawia bardzo podobne wrażenie – zmienia się miejsce, zmieniają się bohaterowie, postawione pytania także mają znacznie większy kaliber, ale celem jest kolejna konfrontacja Włocha z fascynującą go naturą człowieka. Nie wszystko jednak wyszło równie dobrze, co poprzednio.
Tytułowe Miejsce to nazwa knajpki przy ruchliwej ulicy – nie wiemy, gdzie dokładnie się ona znajduje, gdyż reżyser zadbał o to, by była możliwie jak najbardziej uniwersalna; kojarzyła się z barami, jakie możemy znaleźć w większości cywilizowanych miejsc na Ziemi. Przez The Place przewijają się najróżniejsze postaci – kobiety i mężczyźni, młodzi i starzy, zdrowi i schorowani, dobrzy i źli – każdy dokądś zmierza, każdy o czymś marzy. Wśród stałych bywalców lokalu jest jednak pewien mężczyzna (Valerio Mastandrea), który przesiaduje tam całe dnie – zawsze przy tym samym stoliku, do którego jeden po drugim dosiadają się obcy ludzie. Nasz bezimienny bohater jest nieco wyniosły, ma poczucie władzy nad osobami, które do niego zagadują. Jego atrybutami są mocno wysłużony dziennik, w którym skrzętnie notuje wszelkie związane z “interesami” informacje, oraz moc, by spełnić najskrytsze marzenie każdego, kto wykona powierzone przez niego zadanie. Ot, człowiek, który przy kawie może zmienić twoje życie albo raczej dać ci szansę, byś to ty je zmienił. W życiu nie ma jednak nic za darmo.
Tym razem Paolo Genovese nie owija w bawełnę – właściwie od samego początku wiemy, o co toczy się gra. Włoch postanowił chwycić za rogi moralność, zgłębiając przy tym najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy. Jego wybór może zresztą nieco dziwić – dotąd uchodził on raczej za twórcę z komediowym zacięciem, lecz w The Place próżno szukać elementów humorystycznych. To zdecydowanie najpoważniejszy film w dorobku tego reżysera. Genovese najwyraźniej uznał, że pora na powiedzenie światu czegoś ważnego, sięgając znacznie dalej niż po hipokryzję toczącą współczesne społeczeństwo, z którą rozprawiał się w Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie. Tym razem zapytał wprost: co jesteś w stanie zrobić, by spełnić własne marzenie?
Grany przez Valeria Mastandreę mężczyzna nie ujawnia swej tożsamości – może być Bogiem, Szatanem lub wprawnym mentalistą. Najistotniejsze jest jednak to, że ze zlecanych przez niego zadań każdy może się wycofać bez konsekwencji. Oczywiście poza tym, że życzenie nie zostanie spełnione, a jedyna szansa ku temu bezpowrotnie przepadnie. I tu leży pies pogrzebany. Tak jak pragnienie każdej z dziesięciu osób jest inne, tak i zadania są bardzo różne. Atak bombowy, morderstwo, gwałt, pobicie – trudno jednak nie zauważyć, że demaskatorskie zapędy Genovesego nie wychodzą zgodnie z jego oczekiwaniami. Zbyt poważny ton The Place sprawia, że – paradoksalnie – problem jest znacznie słabiej zarysowany, niż działo się to w przypadku Dobrze się kłamie…, gdzie zapożyczoną od amerykańskich nastolatków zabawę reżyser potrafił uczynić punktem wyjścia do pogłębiającego się z każdą minutą dramatu grupy, zdawałoby się, dobrych przyjaciół.
https://www.youtube.com/watch?v=Ah40HPUzOHA
Swoim nowym filmem Paolo Genovese udowadnia jedno: jest doskonałym obserwatorem otaczającego go świata, skrzętnie wykorzystującym ludzką naturę przeciw człowiekowi – nie był jednak w stanie postawić kropki nad i, trwoniąc potencjał The Place. Przyjęta przez niego koncepcja nie jest niczym odkrywczym (zabawy z moralnością same w sobie są częstym motywem, a dodatkowo scenariusz filmu bazował na serialu The Booth at the End), będąc przy tym bardzo trudną w odbiorze – nie ze względu na tematykę, a formę jej podania. Wszystkie wydarzenia są bowiem relacjonowane w formie słownej, co czynili The Place bardziej audiowizualnym słuchowiskiem aniżeli filmem sensu stricto. I to nie musi być złe – czasem tego typu eksperymenty kończą się sukcesem (patrze: Locke), lecz The Place budzi mieszane uczucia. Choć część scen jest wyraźniej przegadana, minimalizm Genovesego zapewne wielu urzeknie, ale w moim odczuciu mamy tu potknięcie, które wypacza założenie tego obrazu, rozmywając tak silne od samego początku moralizatorskie zapędy. Natomiast najgorszym, co można zrobić, to wybrać się na The Place tylko dlatego, że “Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie było fajne”.
korekta: Kornelia Farynowska