THE MEDDLER. Wspaniała niespodzianka

Mamy listopad, a w tym roku nie widziałem chyba lepszej komedii.
Oczywiście The Meddler nie będzie produkcją, w której jeden żart goni drugi. Mamy tu do czynienia raczej z ciepłą, urokliwą komedią obyczajową (bo komediodramat to chyba za dużo powiedziane), ale zapewniam, że raz po raz będziecie wybuchać najszczerszym śmiechem. Kiedy film się kończy, aż żal, że trwał tak krótko.
Szkoda, że o The Meddler nie jest głośniej – do polskich kin nie zawitał, a o premierze na DVD dalej nic nie słychać. Film z pewnością ma więcej niż jedną grupę docelową. Spodoba się zarówno mamom lubiącym ingerować w życie swoich dzieci, jak i dorosłym, którzy takie wtrącanie się znają z własnego doświadczenia.
Oryginalny tytuł filmu (w wolnym tłumaczeniu Wścibska) jest trochę niesprawiedliwy. Grana przez Susan Sarandon Marnie rzeczywiście czasem przekracza bariery, ale robi to tylko i wyłącznie z dobrego serca, w najsympatyczniejszy z możliwych sposobów. Jej córka Lori (Rose Byrne) jest hollywoodzką scenarzystką i, delikatnie mówiąc, nie ma najlepszego okresu w życiu. Zmarł jej ojciec, odszedł od niej narzeczony. Marnie, która po śmierci męża dostała sporo pieniędzy z ubezpieczenia, postanawia przeprowadzić się z New Jersey do Los Angeles, aby zmienić otoczenie i być bliżej córki. Ta jednak nie bardzo ma ochotę z tej bliskości korzystać.
Co robi wtedy Marnie? Wtrąca się w życie innych ludzi. Poznanego w sklepie Apple sprzedawcę najpierw namawia do zapisania się do szkoły, a potem sama wozi go na zajęcia. Organizuje wesele koleżance Lori, która nie ma na to pieniędzy ani czasu. I tak dalej, i tym podobne. W odróżnieniu od córki, tym ludziom jej pomoc nie przeszkadza, wręcz przeciwnie – są za nią ogromnie wdzięczni. Jak stwierdziła w jednym z wywiadów Sarandon, cudze matki w końcu zawsze wydają nam się fajne, ale gdybyśmy mieli spędzić z nimi całe lata, prawdopodobnie zmienilibyśmy zdanie.
The Meddler prezentuje bardzo prostą historię, jednak w tych niby nieznaczących wątkach przemyca też niezwykle dużo treści.
Ten film to nie jakaś banalna komedia o kobiecie, która z nudów miesza się w sprawy innych. Owszem, The Meddler bawi (czasem do łez), ale przede wszystkim jest mądrą produkcją o relacjach rodzinnych, radzeniu sobie ze stratą, rozpoczynaniu na nowo. Pomijając może fakt niekończących się zasobów pieniężnych Marnie, z tą fabułą łatwo się identyfikować. Oglądając film, po prostu wierzymy w to, co oglądamy na ekranie. Historia została oparta na przeżyciach reżyserki, Lorene Scafarii (Przyjaciel do końca świata) po śmierci jej ojca – i to widać. Każdy, kto ma za sobą podobne doświadczenia, dostrzeże te krótkie, niezwykle prawdziwe momenty, które wydają się tak bliskie realnemu życiu, jak to tylko możliwe.
Sarandon jako Marnie gra tutaj swoją najlepszą rolę od wielu lat. Gdyby The Meddler miał większą promocję, kto wie, może aktorka byłaby rozpatrywana jako kandydatka do najważniejszych nagród. Przekonuje zarówno w scenach, w których jej bohaterka przeżywa wewnętrzny dramat, jak i wtedy, kiedy upalona trawką zachwyca się fontanną. Sarandon jest naprawdę świetna – nie tylko wiarygodna, ale też wzbudzająca bardzo pozytywne odczucia. Wszyscy fani aktorki (jak również ci, którzy zdążyli spisać ją na straty) powinni szybko sięgnąć po ten tytuł – ona nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Na drugim planie świetnie spisuje się zresztą zarówno Rose Byrne jako Lori, jak i J. K. Simmons w roli policjanta na emeryturze, który interesuje się Marnie. To skromne kino, nakręcone w trzy tygodnie, ale oferujące naprawdę wiele – świetne aktorstwo, zabawne dialogi, tematy do głębszych przemyśleń, wzruszenie. The Meddler nakręcono bez zadęcia, ale z wielkim sercem. Świetnie nadaje się na rodzinny seans, np. jeśli zechcecie sprawić przyjemność swojej mamie. Pani Scafarii film podobał się bardzo, a to chyba najlepsza rekomendacja.