search
REKLAMA
Recenzje

SILKWOOD. Erin Brockovich bez happy endu

Agnieszka Stasiowska

24 maja 2019

REKLAMA

Karen Gay Silkwood urodziła się w Teksasie w 1946 roku. Była inżynierem chemikiem, zatrudnionym w Kerr-McGee w Oklahomie. Jako członek komisji zakładowej do spraw bhp, odkryła szereg nieprawidłowości w procesach produkcyjnych. Przekonana, że wykorzystywany w produkcji pluton ma negatywne skutki dla zdrowia zatrudnionych w Kerr-McGee pracowników, skontaktowała się z Komisją Energii Atomowej. Po testach przeprowadzonych w jej domu, okazało się że zarówno dom, jak i ona sama, skażeni są plutonem. Silkwood zginęła w wypadku samochodowym w dość niejasnych okolicznościach – w drodze na rozmowę z reporterem New York Times, któremu miała przekazane rzekomo posiadane przez siebie informacje.

Historię Karen postanowił przenieść na ekran Mike Nichols (Absolwent, Kto się boi Virginii Woolf?, Pocztówki znad krawędzi). Za scenariusz odpowiada między innymi Nora Ephron (Kiedy Harry poznał Sally, Bezsenność w Seattle). Obecność w projekcie zwłaszcza tej drugiej może budzić wątpliwości, czy ostateczny produkt nie stoi zbyt blisko sentymentalnej laurki. Pozwolę sobie je zdecydowanie rozwiać. Nie stoi nawet umiarkowanie blisko.

Ephron dość wiernie przeniosła losy Silkwood na skrypt. Nie byłaby sobą, gdyby nie dodała wątków, ujmijmy to dyplomatycznie, emocjonalnych, ale są to emocje bardzo dobrego rodzaju. Zamiast jednej, centralnej postaci, mamy zatem powiązane ze sobą trio – samą Karen (Meryl Streep), jej partnera, Drew Stephensa (Kurt Russell), oraz jej współlokatorkę, także zatrudnioną przy plutonie Dolly Pelliker (Cher). W takim zestawie przeciętny widz oczekuje, że prym będzie wiodła doskonała Streep, a jednak, o dziwo, tak nie jest. Streep, owszem, tworzy świetną kreację – jej Karen jest babką z jajami, upartą i konsekwentną, pewną swoich racji i dążącą do celu za wszelką cenę. Czy to podczas spotkań ze współpracownikami, czy podczas rozmów w domu, nie daje sobie wejść na głowę i tylko w nader rzadkich, niemal intymnych chwilach załamania pokazuje bardziej miękkie oblicze. Partnerujący jej Kurt Russell to świetne jej uzupełnienie, stanowiąc uosobienie człowieka, które swoje widział i swoje wie, ale gdyby to od niego zależało, to by się nie wychylał. Zostawiając swoje mądrości na boku, cierpliwie obserwuje, co robi Karen, i milcząco ją wspiera.

Agnieszka Stasiowska

Agnieszka Stasiowska

W filmie szuka różnych wrażeń, dlatego nie zamyka się na żaden gatunek. Uważa, że każdy film ma swojego odbiorcę i kiedy nie przemawia do niej, na pewno trafi w inne, bardziej skłonne ku niemu serce.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA