search
REKLAMA
Recenzje

OCZY WAKANDY. Mielizny Marvela [RECENZJA SERIALU]

Kolejny niepotrzebny tytuł ze stajni MCU.

Filip Pęziński

3 sierpnia 2025

REKLAMA

Po ogromnym sukcesie Czarnej Pantery, która zachwyciła widzów i krytyków oraz powalczyła o statuetkę dla najlepszego filmu na gali rozdania Oscarów w 2019 roku, Marvel i autor tamtego filmu Ryan Coogler wciąż i wciąż starają się tenże sukces powtórzyć. Niestety nie udało się ani w tragicznie ze względu na śmierć Chadwicka Bosemana pokracznym sequelu, ani w finalnie niemożliwie absurdalnym serialowym spin-offie (Ironheart). Nie udało się też w najnowszej animowanej antologii – Oczach Wakandy.

Podzielony na cztery półgodzinne odcinki format skupia się na losach tzw. psów wojny, wysłannikach tytułowej Wakandy do zewnętrznego świata, gdzie bronić mają wartości, bezpieczeństwa i nienaruszalności granic tego afrykańskiego państwa.

Cztery historie

W pierwszym odcinku przenosimy się do II wieku przed naszą erą i śledzimy losy byłej członkini grupy wojowniczek znanych jako Dora Milaje, której zadaniem jest odzyskanie skradzionych dóbr Wakandy z rąk samozwańczego konkwistadora i zbiegłego obywatela tegoż państwa znanego jako Lew.

W drugim śledzimy przebieg mitycznej wojny trojańskiej i obserwujemy, jak wysłannik Wakandy wplata się w losy bohaterów znanych z zapisków Homera – jak Achilles czy Odyseusz – w kluczowym momencie starcia: przyjęciu ikonicznego konia trojańskiego.

W trzecim dochodzi do konfliktu między Wakandą a legendarnym Złotym Miastem, a jeden z psów wojny staje naprzeciwko Iron Fist, z którą dzieli go konflikt interesów, ale łączy zakazane uczucie.

W odcinku finałowym oglądamy, jak jeden z synów królowej Wakandy trafia na podróżniczkę z przyszłości, ostatnią Panterę, która stawia przed sobą zadanie uratowania królestwa Wakandy przed zagładą państwa na wieki, zanim do niego dojdzie.

Te same problemy

I chociaż powyższe opisy poszczególnych odcinków można z pewnością uznać za intrygujące, to każdy z finalnych odsłon serialu cierpi na podobne problemy…

Przede wszystkim trwają one po niecałe trzydzieści minut, co sprawia, że trudno odpowiednio wczuć się w klimat, sytuację, bohaterów, historię. Nawet najciekawsze koncepty, jak wplątywanie się obywateli Wakandy w losy ludzkości na przestrzeni wieków, mitologia Iron Fista (po raz pierwszy w ramach produkcji jednoznacznie uznawanej za MCU) czy podróżująca w czasie Pantera z odległej przyszłości, dryfują po powierzchni bez ładu i odpowiedniego wykorzystania.

Po drugie serial jest nieznośnie wręcz realizacyjnie przezroczysty. Nie ma tu mowy o eksperymentach stroną wizualną (dlaczego przykładowo każdy odcinek nie miał własnego stylu spójnego z okresem, w którym dzieje się fabuła i za który mógłby odpowiadać za każdym razem inny zestaw twórców?), na próżno szukać mocnej ścieżki dźwiękowej znanej z filmów o Panterze, aktorzy głosowi radzą sobie bardzo poprawnie, ale nigdy poza tę poprawność nie wychodzą.

Po trzecie trudno znaleźć mi odpowiedniego odbiorcę serialu. Fani uniwersum Marvela czy nawet tego budowanego stricte wokół Wakandy nie dostaną dużego jego rozwinięcia, a  z drugiej strony treść zdecydowanie nie jest przeznaczona dla młodszych odbiorców popkultury (co może sugerować format animacji).

W końcu po czwarte zupełnie dziwi umiejscowienie tej produkcji w kalendarzu premier Marvela. To powinien być wzorem Animatrixa, Batmana: Rycerza Gotham czy Predatora: Pogromcy zabójców aperitif zaostrzający apetyt przed powstającą (jak na razie niepewnie i półoficjalnie) trzecią Czarną Panterą, a nie coś wciśniętego ukradkiem pośrodku wakacji, tydzień po premierze Fantastycznej 4: Pierwszych kroków.

Ryan Coogler – twórca tegorocznych Grzeszników – napisał i nakręcił 7 lat temu jednen z najlepszych tytułów Marvela. Od tego czasu miota się (raz jako reżyser, innym jako producent) wokół wątków Wakandy, ale wciąż bez artystycznego sukcesu. Oby kolejna Czarna Pantera (ponoć z Denzelem Washingtonem na pokładzie!) przełamała ten impas. Oczom Wakandy się nie udało.

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na filmach takich jak "Batman" Burtona, "RoboCop" Verhoevena i "Komando" Lestera. Pasjonat kina superbohaterskiego, ale także twórczości Davida Lyncha, Luki Guadagnino czy Martina McDonagh.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA