search
REKLAMA
Recenzje

BUNKIER STRACHU. W tym bunkrze tylko nuda

Przed nadchodzącym wielkimi krokami Halloween warto wiedzieć, że „Bunkier strachu” należy omijać szerokim łukiem.

Dawid Myśliwiec

21 października 2022

Bunkier strachu
REKLAMA

Jakie były wasze pierwsze skojarzenia po przeczytaniu tytułu: Bunkier strachu? Pewnie jakiś slasher rozgrywający się wśród małolatów zwiedzających powojenny bunkier? A może horror science fiction, w którym ocalali z globalnej zagłady zmagają się z nadprzyrodzonym bytem mordującym ich jednego po drugim? Tytuł filmu Roberto Zazzary jest bardzo pojemny i mogący wywoływać skojarzenia z co najmniej kilkoma konwencjami kina grozy, ale zapewniam, że żadne z nich nie będzie trafione. Bunkier strachu to bowiem kino… wiecznej nudy.

Bunkier strachu

Często, gdy dokonujemy z żoną wyboru filmu na wieczorny seans, kierujemy się metrażem danego tytułu – jeśli projekcja ma zacząć się, dajmy na to, o dziesiątej wieczorem, nie wybierzemy 2,5-godzinnego kolosa. Gdy więc wśród propozycji filmów na pewien październikowy wieczór wyświetlił nam się Bunkier strachu, trwający kuszące 90 minut, stwierdziliśmy niczym publiczność w telewizyjnym show znanym z Requiem dla snu: „We got a winner!”. Być może błędne były nasze założenia, ale uznaliśmy, że skoro horror trwa zgrabne półtorej godziny, to nie będzie tracił czasu na mozolne budowanie akcji, tylko przejdzie od razu do rzeczy – a to w przedhalloweenowej rozgrzewce horrorowej ma niebagatelne znaczenie! Niestety, film Zazzary nie dość, że nie rozpędza się szybko, to… nie rozpędza się wcale. Niemal do ostatniej chwili czekamy, aż wybitnie niezaznajomiony z gatunkiem reżyser (to jego pełnometrażowy debiut fabularny) wynagrodzi nam przedłużone oczekiwanie, ale upragnione katharsis nie następuje.

„Grupa poszukiwaczy mocnych wrażeń daje zamknąć się w bunkrze z okresu II wojny światowej, aby odgrywać tam ocalałych z nuklearnej zagłady. Z czasem jednak mroczna zabawa zmienia się w prawdziwy horror” – oto fragment oficjalnego opisu dołączonego do filmu i na jego podstawie faktycznie można mieć nadzieję, że „z czasem” rzeczywiście coś zacznie się dziać. Bo sam punkt wyjścia jest przecież ciekawy: grupa ludzi, którzy DOBROWOLNIE zamknęli się w bunkrze z czasów II wojny światowej? Co może pójść nie tak? No cóż, okazuje się, że rzeczywiście niewiele – tak przynajmniej może wydawać się widzom mniej więcej przez 80% czasu trwania Bunkra strachu. Bo nawet gdy wykonawcy (doprawdy, trudno obsadę filmu Zazzary nazwać aktorami…) tego koszmarnego horroru wypowiadają bzdurne kwestie o tym, że „coś jest nie tak” czy o tym, że „mają złe przeczucia”, to nie dzieje się nic, co mogłoby odczucia bohaterów potwierdzać.

Bunkier strachu

Mniej więcej w ostatnich 20 minutach Bunkier strachu zaczyna przejawiać cechy autentycznego horroru, ale jest już za późno – znużenie i frustracja („Dlaczego tutaj NIC SIĘ NIE DZIEJE?!?!?”) nagromadzone w widzu przez ponad godzinę sprawiają, że choćby Bunkier strachu zakończył się najbardziej spektakularnym finałem w historii horroru, to i tak nie udałoby mu się zatrzeć ogólnego, bardzo złego wrażenia. Nie sposób twórcom odmówić chęci – z namaszczeniem kopiują gatunkowe wzorce i starają się zwłaszcza na poziomie budowania atmosfery scenografią i światłem, ale amatorszczyzna prezentowana w zakresie kreowania napięcia i prowadzenia narracji… No cóż, nawet najpiękniejszy film nie obroni się, gdy pod warstwą wizualną nie ma sensownej historii.

Kręcony w całości w okolicy włoskiej góry Monte Soratte Bunkier strachu to sztandarowy przykład zmarnowania potencjału na dobry horror. Wybranie na grupę bohaterów aktorów-amatorów bawiących się w LARP (Live Action Role Playing) było ciekawym konceptem, tyle że Roberto Zazzara nie potrafił zamienić go we właściwą historię i film. Przed nadchodzącym wielkimi krokami Halloween warto wiedzieć, że Bunkier strachu należy omijać szerokim łukiem. Jedyne, co wyniosłem z seansu tego „dzieła”, to nowa ciekawa miejscówka turystyczna do odwiedzenia.

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA