search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

80 milionów

Szymon Pajdak

2 grudnia 2012

Filmorg - grafika zastępcza - logo portalu.
REKLAMA

Do tej pory byłem uczulony na polskie kino i jeżeli na plakacie nie widniało nazwisko Smarzowski, każda produkcja była przeze mnie z góry skreślana. Od pewnego czasu zacząłem jednak nieco łaskawszym okiem spoglądać na polskich filmowców. Od mniej więcej 2-3 lat widzę, że zaczyna dziać się coś pozytywnego, a nasza kinematografia powoli wychodzi z dołka. Oczywiście w dalszym ciągu zdarzają się „dzieła”, które poziomem przyprawiają o solidny ból głowy, ale przeplatane są filmami naprawdę dobrymi. Obrazami, po których nie żałuję pieniędzy zostawionych w kinie. Jak na tym tle wypada nasz tegoroczny kandydat do Oscara – „80 milionów”? Zaskakująco dobrze!

Dolny Śląsk, lata 80. Konflikt NSZZ „Solidarność” z komunistycznymi władzami zaostrza się. Na kilka dni przed wybuchem stanu wojennego trójka młodych działaczy postanawia wyprowadzić z jednego z wrocławskich banków 80 milionów złotych, zanim władza zablokuje związkowe konto.

Muszę przyznać, że jestem szczerze zaskoczony. Spodziewałem się produkcji, w której wydarzenia polityczne po raz kolejny wejdą na pierwszy plan, a bohaterowie zostaną sprowadzeni do roli umęczonych postaci błąkających się gdzieś po ekranie i wygłaszających sztuczne dialogi. W tle dominować będzie kolor szary (w końcu to lata osiemdziesiąte), a wszechobecna zgnilizna i zepsucie będą na porządku dziennym. W skrócie: od samego patrzenia człowiek miałby ochotę popełnić samobójstwo. Tymczasem dostałem obraz bardzo optymistyczny, w którym polityka stanowi dobro komplementarne. Jest ważna, po części nakręca całą akcję, ale w żadnym wypadku nie wysuwa się na pierwszy plan. Raczej doskonale uzupełnia całość. Pomimo że film opowiada o problematycznym okresie, nie jest zniechęcający. Widać, że to czas przed wprowadzeniem stanu wojennego, że są kolejki, że jest szaro i brudno, ale nie jest przygnębiająco! Ludzie nie chodzą przygarbieni i zmęczeni, potrafią żartować i śmiać się, a to wprowadza widza w dobry nastrój, który nie odpuszcza go już do końca seansu. Wreszcie dostałem coś bez martyrologii i całej tej odpychającej otoczki, gdzie bohater musi mieć cierpienie wypisane na twarzy, żeby być wiarygodnym.

A skoro o bohaterach mowa – aktorstwo w „80 milionach” jest więcej niż dobre. Świetnym posunięciem było umieszczenie rozpoznawalnych aktorów w drugoplanowych rolach, a tych mniej znanych na pierwszym planie. Stroiński, Baka, Frycz i Ferency stanowią znakomite uzupełnienie dla trójki młodych, którzy spisują się na ekranie naprawdę bardzo dobrze. Czeczot,  Solarz i Makowski stworzyli pełnokrwiste postacie. Ideowców, mających ambicje i marzenia, a jednocześnie nie pozbawionych wad. Widać między nimi chemię i lekkość, dzięki czemu od razu zyskują naszą sympatię. Jednak tak naprawdę cały film kradnie Piotr Głowacki w roli Stanisława Sobczaka, oficera SB. Jego kreacja jest fenomenalna! Kiedy pojawia się na ekranie, ciężko oderwać od niego wzrok. Dykcja, sposób bycia, bezwzględność, inteligencja i poczucie humoru – wszystko to sprawia, że czeka się na każdą koleją scenę, w której się pojawi. Dostaje on także najlepsze dialogi w filmie – ostre, a jednocześnie śmieszne. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że tak soczystych i dobrze brzmiących przekleństw nie słyszałem w polskim kinie od czasu „Psów”, chociaż format i wymowa oczywiście są inne. Wspaniała kreacja i jeden z najjaśniejszych elementów filmu.

Warto dodać, że strona techniczna stoi na bardzo wysokim poziomie. Świetne są zdjęcia, które przywołują lata 80., ale nie pławią się w szarości. Nie czuć również teatralności, co jest dosyć częste w polskich produkcjach, a końcowa sekwencja naprawdę robi wrażenie. Tłumy statystów, armatki wodne, z jednej strony związkowcy i zwykli ludzie, a z drugiej milicjanci, zaś wszystko to fantastycznie sfilmowane i okraszone muzyką zespołu Perfect. Doskonałym zabiegiem było wplecenie do montażu zdjęć z helikoptera oraz ujęć, w których widzimy spust migawki – dzięki temu mocniej przesiąkamy klimatem opowieści i uzmysławiamy sobie, w jakich czasach dzieje się akcja. Sam obraz nabiera również dynamizmu.

Jaki jest więc „80 milionów”? Czy ma szansę na Oscara? Nie wiem, być może nie jest to jeszcze ten poziom. Wiem jednak, dlaczego został wytypowany, żeby nasz kraj reprezentować. To świetnie zrealizowany film z wciągającą historią i dobrym aktorstwem, okraszony kilkoma znakomitymi dialogami. Pozbawiony przygnębiającego klimatu minionej epoki, a jednocześnie przypominający o wydarzeniach, które zmieniły życie milionów polaków. Bardzo dobre polskie kino rozrywkowe. Zdecydowanie warte obejrzenia.

 

REKLAMA