Uwaga! Poniżej spoilery z 4. sezonu Stranger Things.
W ostatnim odcinku czwartej serii Stranger Things grana przez Sadie Sink Max została zabita przez Vecnę i wskrzeszona przez Jedenastkę. W efekcie przebywa w śpiączce, doświadczyła bowiem śmierci klinicznej.
Po premierze Sink wyznała, że nie wie, jaki los czeka jej postać w finałowym sezonie, a twórcy serialu – bracia Duffer – zdradzili, że Max „żyje, ale nastąpiła u niej śmierć mózgu”. Jeszcze w czwartym sezonie widzieliśmy scenę, w której Jedenastka próbuje się telepatycznie skomunikować z Max, jednak bez efektu – okaże się, czy w nadchodzących odcinkach twórcy postanowią całkowicie pożegnać bohaterkę, czy też w jakiś sposób przywrócą ją do sprawności.
Tymczasem w nowym wywiadzie Dufferowie przyznali, że pierwotnie losy Max miały się rozstrzygnąć już w finale. O ewentualnej śmierci bohaterki powiedzieli:
Dyskutowaliśmy o takiej możliwości. Przez jakiś czas właśnie to miało się wydarzyć. Zakończyliśmy to jednak w taki sposób, ponieważ chcieliśmy, aby na koniec sezonu była to kwestia otwarta. To nadal mroczne rozwiązanie i nie wiemy, czy Max z tego wyjdzie. Chcieliśmy, aby to niedopowiedzenie zostało do piątego sezonu.
Dufferowie dodali, że chcieli, aby bohaterowie serialu poczuli, jak to jest przegrać.
Od początku zamierzaliśmy wprowadzić Vecnę i dać mu wygrać. To ustawia te postaci przed piątym sezonem, który będzie ostateczną konfrontacją z Vecną i całą Drugą Stroną.
W innej rozmowie Dufferowie potwierdzili, że dwie postaci zabite w finałowych odcinkach – Eddie oraz doktor Brenner – są absolutnie martwe i nie ma opcji, żeby wróciły.