Szefowa Lucasfilm chce, żeby każdy film STAR WARS był wydarzeniem. Inspiruje się serią o Bondzie

W kwietniu stojąca na czele Lucasfilm Kathleen Kennedy zapowiedziała trzy nowe filmy z uniwersum Star Wars. Przy okazji zdradzono, że Daisy Ridley powróci do roli Rey, w którą wcielała się w latach 2015-2019.
Przypomnijmy, że za kamerą nowych filmów staną James Mangold, Dave Filoni oraz Sharmeen Obaid-Chinoy. Mangold współpracuje już z Lucasfilm przy okazji Indiany Jones – wyreżyserował piątą część serii. Filoni jest zaś bardzo lubianym przez fandom twórcą m.in. The Mandalorian. Ridley pojawi się w filmie wyreżyserowanym przez Obaid-Chinoy. Film Mangolda ma być osadzony w dalekiej przeszłości (25 tysięcy lat wstecz) i opowiadać o początkach Jedi. Produkcja Obaid-Chinoy będzie rozgrywać się 15 lat po Skywalker. Odrodzeniu i opowie o tym, jak Rey chce odbudować Zakon Jedi. Film Filoniego będzie swoistą konkluzją wydarzeń pokazanych w The Mandalorian, Księdze Boby Fetta oraz nadchodzącej Ahsoce.
Jeszcze nie wiadomo, kiedy zobaczymy te filmy, choć pierwszy zaplanowany (prawdopodobnie ten z udziałem Ridley) trafi na ekrany najwcześniej w 2025 roku. Co więcej, między kolejnymi możemy spodziewać się dłuższych przerw, o czym opowiedziała Kennedy w rozmowie z „Empire”.
Lepiej powiedzieć prawdę – zamierzamy kręcić te filmy wtedy, kiedy będziemy na to gotowi i pokazywać je, kiedy będą dopracowane. Często przytaczam serię o Jamesie Bondzie, gdzie filmy pojawiają się co trzy czy cztery lata i nie ma presji, żeby ukazywały się co roku. Jest to istotne w przypadku „Star Wars”. Musimy uczynić z tego wydarzenie.
Kennedy opowiedziała też, że w filmie Obaid-Chinoy będziemy obserwować ewolucję Jedi i Rey budującą nowy zakon, w oparciu o nauki Luke’a Skywalkera.
Ostatnim filmem pełnometrażowym ze świata Star Wars było wspominane Skywalker. Odrodzenie. Od tamtej pory kilka razy zapowiadało już kolejne projekty, jednak były one potem zawieszane – m.in. Rogue Squadron, które miała wyreżyserować Patty Jenkins.