Scenie otwierającej NIE CZAS UMIERAĆ bliżej do horroru niż do kina akcji
Ostatni Bondowski film Daniela Craiga nie zaczyna się od zapierającej dech sekwencji scen akcji, której spodziewają się fani agenta 007. Zamiast tego otwarcie ma być bliższe innemu gatunkowi – horrorowi.
Seria o Jamesie Bondzie z Danielem Craigiem w roli tytułowej przyzwyczaiła nas do spektakularnych scen otwierających, od walki w łazience w Casino Royale po strzelaninę rozpoczynającą Spectre. Jednak fani spodziewający się, że ostatni występ Craiga jako 007 otworzy podobne widowisko właściwe filmom akcji mogą się rozczarować. Reżyser Nie czas umierać, Cary Fukunaga, w rozmowie z The Wall Street Journal ujawnił, że początek 25 filmu o Bondzie czerpie więcej z horrorów niż filmów akcji, ponieważ chciałby, żeby przypominał bardziej psychologiczny thriller. Ponoć początek koresponduje z adaptacją Tego Stephena Kinga, której Fukunaga nigdy nie zrealizował.
Zazwyczaj sekwencje poprzedzające tytuł stanowiły głośno i wyraźnie komunikujące gatunek zbiory scen pełnych pościgów, przemocy i seksu. W większości też w sekwencji otwierającej pojawia się 007. Tymczasem Fukunaga ponoć zaprzecza tradycji pod każdym względem: jego początek jest powolny, klimatyczny i całkowicie pozbawiony samego Bonda. Reżyser skupia się na postaci Lei Seydoux, Madelaine i opowiada o tragicznym incydencie z jej dzieciństwa, kiedy Safin (Rami Malek) skryty pod japońską maską Noh zabija jej matkę i ściga Madeleine na zamarzniętym jeziorze. Tak Fukunaga skomentował to otwarcie:
Jakiś klaun gania dziecko po domu. Tak, to tak, jakbym przemycił “To” do pierwszych pięciu minut Bonda.
Początkowo najnowszą, dwuczęściową adaptacją Tego Stephena Kinga zajmował się właśnie Cary Fukunaga, jednak ze względu na różnice artystyczne z Warner Bros. reżyser zrezygnował z projektu. Jednak wygląda na to, że duch filmów straszących z nim pozostał.
Co sądzicie o takim otwarciu odbiegającym od tradycji?
Weronika Lipińska