W wywiadzie udzielonym radiowej stacji KCRW Simon Kinberg podjął temat finansowej i artystycznej porażki X-Men: Mrocznej Phoenix (najgorsze otwarcie ze wszystkich odcinków serii o mutantach), biorąc za nią odpowiedzialność i jednocześnie opowiadając o okolicznościach powstania filmu.
Reżyser i scenarzysta stwierdził, że jego produkcja nie trafiła ani do publiki, która widziała film, ani do tej, która jeszcze się z nim nie zapoznała, więc to jego wina jako twórcy. Jednocześnie dodał kilka słów na temat przesuwanej daty premiery.
To trudna data dla takiego filmu. Nie tworzyłem go z myślą, że robię klasyczny film superbohaterski, lecz bardziej dramatyczny, intymny i na mniejszą skalę. Pierwotnie planowane daty premiery – listopadowa i lutowa – byłyby bardziej odpowiednie. (…) Na pewno nie pomogło też to, że film trafił do kin kilka tygodni po jednym z najlepiej zarabiających produkcji w historii, również z gatunku superhero. Zawsze myślałem, że w takiej sytuacji będzie nam trudno.
Kinberg ma na myśli oczywiście Avengers: Koniec gry, obecnie znajdujący się na drugim miejscu najlepiej zarabiających filmów (zaraz po Avatarze). Według reżysera była szansa, by z premierą Mrocznej Phoenix wyrobić się na premierę lutową – pomimo dokrętek.
Reżyser podjął również temat fuzji Disneya i Foxa, studia odpowiedzialnego dotychczas za serię X-Men. Układ, na mocy którego mutanci trafiają pod skrzydła Myszki Miki, został sfinalizowany gdy Mroczna Phoenix wciąż była w procesie tworzenia, co według Kinberga znacząco wpłynęło na jakość kampanii promocyjnej. Po porażce filmu twórca otrzymał wsparcie od kolegów z branży, między innymi Tima Millera, który reżyserował pierwszego Deadpoola.
Mimo wszystko Kinberg obarcza winą głównie siebie, jednocześnie ciepło wspominając pracę na planie.
Czy zgadzacie się z negatywnym odbiorem Mrocznej Phoenix?