REEVES I THERON ZNOWU RAZEM? John Wick i Atomic Blonde mogą połączyć siły!
Atomic Blonde dopiero dziś oficjalnie zagości na wielkim ekranie, a reżyser – David Leitch – już snuje plany co do dalszych losów granej przez Charlize Theron postaci. Padł nawet pomysł, by u boku Lorraine Broughton pojawił się John Wick! Jak na razie nie wiadomo, co na to Keanu Reeves, ale sam pomysł brzmi intrygująco…
David Leitch ma swoje pięć minut. Po tym, jak wraz z Chadem Stahelskim nakręcił świetnie przyjętego Johna Wicka, przyszła pora, by porzucić karierę kaskaderską i spróbować swoich sił w samodzielnym tworzeniu. Leitch nie brał udziału w pracach nad filmem John Wick 2, zamiast tego skupiając się na swoim solowym debiucie. Wybór padł na ekranizację komiksu The Coldest City Antony’ego Johnstona, który okrzyknięto jednym z najlepszych thrillerów szpiegowskich ostatnich lat. O tym, czy Kurt Johnstad (300, 300: Początek imperium) poradził sobie z odwzorowaniem tego klimatu w scenariuszu, przekonacie się w kinie (możecie też sięgnąć po recenzję Atomic Blonde), ale od samego początku wiadomo było, że reżyser dorzuci od siebie sporą ilość bezpardonowego, srogiego lania. Charlize Theron wypada zabójczo! Grana przez nią agentka MI6 radzi sobie z walką wręcz niemal tak dobrze, jak John Wick (Keanu Reeves), tłukąc przeciwników aż miło. Scena po scenie David Leitch próbuje prześcignąć sam siebie w wymyślności choreografii walk, jednak przy okazji jego wyobraźnia już pracuje nad kontynuacją przygód Lorraine Broughton, a pomysły mogą zaskakiwać.
Warto pamiętać, że zanim Leitch zabierze się za kolejny film o agentce Broughton, na ukończenie czeka jeszcze Deadpool 2. Dalsze losy Wade’a Wilsona nie pochłaniają go jednak na tyle, by nie rozmarzyć się na myśl o kolejnej okazji do współpracy z Charlize Theron i Keanu Reevesem:
Pytania o crossover przygód Lorraine Broughton i Johna Wicka pojawiają się od czasu do czasu – zająłbym się tym z przyjemnością! Może kiedyś ten pomysł opuści sferę marzeń. To świetny materiał na film. Charlize i Keanu mogliby zagrać zarówno sprzymierzeńców, jak i wrogów, a w obu tych wersjach zapewne wypadliby genialnie.
Co prawda liczba przeciwwskazań zdaje się mieć przytłaczającą przewagę nad głosami “za”, ale crossover Atomic Blonde z Johnem Wickiem nie jest niemożliwy, a jeśli wynik finansowy najnowszej produkcji z Charlize Theron nie okaże się fiaskiem, twórcy obu tych historii mogą stanąć przed nieodpartą pokusą połączenia sił.
Pierwotny zamysł jest bardzo podobny. Historia obu tych postaci ma się zamknąć w trzech rozdziałach. W przypadku zabójcy na zlecenie czeka nas już tylko finał jego przygód, nad którym Chad Stahelski i Derek Kolstad (scenarzysta) już zapewne pracują. Wiadomo też, że będzie nam dane nieco mocniej zanurzyć się w świecie przedstawionym w serii za sprawą przygotowywanego właśnie serialu The Continental, opowiadającego o światku morderców na życzenie i zasadach nim rządzących. Sytuacja z Atomic Blonde jest nieco bardziej skomplikowana…
Film jest ekranizacją komiksu The Coldest City i nie bardzo wiadomo, jakie są ustalenia między Davidem Leitchem a Antonym Johnstonem. Autor komiksu ma dość jasny zamysł – jego szpiegowska intryga będzie trylogią. Druga jej część, The Coldest Winter, jest prequelem (rozgrywa się siedem lat wcześniej) i skupia się na poczynaniach Davida Percivala (James McAvoy). Nie wiadomo natomiast, co wydarzy się w ostatnim tomie. Już na tym etapie widać jednak, że jeśli Leitch chciałby podążać komiksowym tropem, najprawdopodobniej musiałby zrezygnować z Theron. To z kolei jest mało prawdopodobne, więc wiele do powiedzenie będzie mieć Johnston.
Drugi problem, znacznie większy, to różnica czasu. Podczas gdy akcja Johna Wicka toczy się w czasach współczesnych, Atomic Blonde przenosi nas wstecz o niemal trzydzieści lat (1989). Biorąc pod uwagę fakt, że bohaterowie obu produkcji są osobami w podobnym wieku, najprawdopodobniej trzeba by wypośrodkować tę różnicę, pokazując na przykład nieco podstarzałą Lorraine, na drodze której pojawia się młokos imieniem John, co z kolei mogłoby oznaczać, że twórcy będą musieli zrezygnować z Theron bądź Reevesa, co zabija sens powoływania projektu do życia.
Co prawda Charlize zdarzało się już grać z mocną charakteryzacją (ba, za rolę w Monster otrzymała nawet Oscara), natomiast Keanu uchodzi za hollywoodzkiego Krzysztofa Ibisza i mógłby jeszcze nieco odmłodnieć, ale zdaje się to wielce ryzykownym pomysłem.
Na pocieszenie pozostaje jednak fakt, o który rozbijało się wiele filmowych pomysłów – kwestia praw. Tak się bowiem składa, że oba te filmowe światy funkcjonują w ramach spółki 87eleven, należącej do… Davida Leitcha i Chada Stahelskiego. Panowie pracują ze sobą na co dzień, więc prędzej czy później zapewne czeka ich poważna rozmowa nad potencjałem, jaki ma ewentualny crossover. Pozostaje czekać i trzymać kciuki!