Jamie Bell radzi nie wracać do FANTASTYCZNEJ CZWÓRKI z 2015 roku. “Katastrofa”
Do tej pory powstały dwie kinowe adaptacje przygód Fantastycznej Czwórki (z czego jedna doczekała się sequela), jednak żadna z nich nie została ciepło przyjęta przez widzów i krytyków. Szczególnie zmiażdżono wersję z 2015, którą reżyserował Josh Trank. Film mierzył się z problemami na etapie produkcji; pierwotna wizja reżysera została zanegowana przez studio, konieczne były dokrętki, a atmosfera na planie stała się bardzo nieprzyjemna. W efekcie powstał film, który dziś powszechnie jest uznawany za jedną z najgorszych adaptacji komiksu.
Rolę Bena Grimma, który znany jest jako The Thing, zagrał Jamie Bell. Aktor nawiązał ostatnio do filmu w rozmowie z Andym Cohenem, stwierdzając:
Stworzyliśmy feralny reboot “Fantastycznej Czwórki”, który był słynną katastrofą. Ma chyba jakieś 9% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes.
Zapytany o to, czy warto wrócić do filmu po tym, jak jego obsada zyskała popularność dzięki innym produkcjom (grali w nim jeszcze Miles Teller, Michael B. Jordan oraz Kate Mara), Bell zaprzeczył:
Nie, to nie zasługuje na drugą szansę. Oszczędźcie swoje pieniądze i czas. Dobrze wam radzę.
O filmie wypowiadała się niegdyś także Mara, która nazwała pracę nad nim okropnym doświadczeniem. Głos zabierał także Toby Kebell, który wcielił się w Doktora Dooma. Aktor uznał, że Fantastyczna Czwórka padła “ofiarą złego przywództwa”.
Kolejną Fantastyczną Czwórkę zobaczymy już w ramach MCU. Miał ją reżyserować Jon Watts, jednak postanowił zrezygnować z projektu.