Trailer – Transformers: Wiek zagłady
Pierwsze trailery-teasery średnio mnie przekonywały do czwartej odsłony “Transformerów”. No bo w kółko to samo, bohaterowie uciekający w slow-motion przed wielkim wybuchem, amerykańska flaga w tle, piękna kobieta, walczące transformery, walczące transformery i jeszcze więcej walczących transformerów. Oficjalny trailer… pokazuje w sumie znów to samo, tylko w znacznie większej ilości. I znów dam się pewnie zaciągnąć do kina, bo wszystko wygląda, jak to już nas seria przyzwyczaiła, doskonale.
Zapowiada się duża bitwa w dużym mieście, czyli powtórka z finału części trzeciej. I tu zdradzę, że trójka jest moją ulubioną częścią, która zrehabilitowała Baya po bełkotliwej dwójce i zaoferowała końcówkę tak widowiskową, że powracam do niej równie często, co do słynnego pościgu na autostradzie z “Matrix: Reaktywacja”. Jeśli w “Wieku zagłady” będzie podobne, długie, widowiskowe zakończenie, kupuję ten film za dolara ;).
W tym miejscu chciałbym odszczekać złe słowa (bo nie miewam problemu z przyznawaniem się do błędów), które powiedziałem w ubiegłym tygodniu na plakat z “dinozaurem” dosiadanym przez Optimusa. Po pierwsze wiem już, że dinozaur ów ma na imię Grimlock (dziękuję Szymonowi Pajdakowi za naprostowanie mnie) i nie jest jakimś tam dinozaurem wyssanym przez Baya z palca, lecz jedną z najfajniejszych postaci w universum Transów. Po drugie – wszystkie sceny z Grimlockiem pokazane na trailerze są po prostu obłędne. Dodając do tego fakt, że Shię, którego żenujące piski były najsłabszymi (obok fabuły i “humoru”) elementami poprzednich części, zastąpił znacznie poważniejszy Mark Wahlberg, możemy mieć nadzieję, może nie na zmianę tonacji na dramatyczną czy mroczną, ale chociaż na brak wstawek typu sikające roboty, jaja Dewastatora czy gilgotanie Johna Malkovicha.
Czekam na film, bo chociaż jestem świadom, że cała ta franczyza to rozrywka najniższych lotów, to dla spektakularnego widowiska zawsze gotów jestem się zniżyć.