Millennium Actress to opowieść o niezwykłej relacji i fascynującej karierze z burzliwą historią Japonii w tle. Mistrz kina onirycznego Satoshi Kon cztery lata po premierze Perfect Blue tworzy film, w którym tak samo płynnie, ze zwinnością akrobaty, balansuje na granicy jawy i snu, rzeczywistości i ułudy. Mimo wszystko w obu tych filmach Japończyka nie ma ani grama powtarzalności. Z mrocznego thrillera psychologicznego Kon przeskakuje na grunt intymnej i przejmującej historii gasnącej gwiazdy japońskiego kina, która podczas swojego ostatniego wywiadu oddaje się wspomnieniom. A w nich świat rzeczywisty oraz świat filmowy subtelnie się przenikają.
Ginei Studios, słynne japońskie studio filmowe, bankrutuje i zostaje zburzone. Dziennikarz telewizyjny Genya Tachibana, odnalazłszy jego największą gwiazdę Chiyoko Fujiwarę, która 30 lat temu zakończyła karierę, nakłania ją do ostatniego wielkiego wywiadu. Aktorka, spędzająca swoją starość w odosobnieniu, z dala od wielkomiejskiego życia i blasku fleszy, ma przybliżyć dziennikarzowi oraz jego kamerzyście zawiłą historię swojej kariery aktorskiej. Wywiad rzeka szybko jednak zmienia się w epicką i przejmującą opowieść, której zalążkiem staje się tajemniczy klucz. Goście pani Fujiwary zaś z biernych słuchaczy stają się nagle świadkami, a w końcu aktywnymi uczestnikami opowiadanych wydarzeń.
Wspominane wydarzenia, miejsca i osoby stają się niepokojąco realne, jakby uwolniły się z okowów pamięci i przejęły kontrolę nad światem rzeczywistym.
Wszystkie wątki w zawiłej historii kobiety sprowadzają się do jednego – tajemniczego mężczyzny poznanego w młodości. Po raz kolejny Satoshi Kon zaskakuje nowatorskim, wieloznacznym sposobem narracji. Główna bohaterka przez pryzmat zagranych filmów opowiada dzieje swojego życia. Z każdą kolejną rolą, z każdym kolejnym oślepiającym blaskiem reflektorów opowieść coraz bardziej się zagęszcza i rozbudowuje, dosłownie pochłaniając dwójkę słuchaczy. Dziennikarz Tachibana wnika coraz głębiej w życiorys swojej ekranowej idolki, dążąc z uporem maniaka do sedna historii. To, co zniewala w filmie najbardziej, to śmiała zabawa konwencją. Opowieść aktorki nie jest zamknięta i hermetyczna, lecz żywa i elastyczna, jakby malowana na bieżąco, z obrazka na obrazek. Wspominane przez bohaterkę wydarzenia, miejsca i osoby z jej młodości stają się niepokojąco realne, jakby uwolniły się z okowów pamięci i przejęły kontrolę nad światem rzeczywistym. Dodatkowo reżyser robi wszystko, aby granica między Chiyoko Fujiwarą a jej ekranowymi wcieleniami uległa zatarciu. W pewnym momencie film odbiera się wręcz intuicyjnie. Pewna anegdota z młodości aktorki okazuje się nagle niezwykle realistycznie zagraną sceną filmową. Innym razem sekwencja filmowa w przekonujący sposób odzwierciedla życiowy dramat aktorki. Jak się zaś okazuje, wszystkie decyzje podjęte przez Fujiwarę, wszystkie obrane przez nią ścieżki, a nawet zagrane filmy miały swój jeden jasno wyznaczony cel. Choć, zdaniem reżysera, złapanie króliczka nie jest wcale koniecznością. Najważniejsza jest pogoń za nim.
Jest to przede wszystkim angażująca, metafizyczna opowieść o bezgranicznej wierności i wytrwałości.
Nie sposób także pominąć drobiazgowej animacji. Barwne plansze filmu starannie obrazują bujną wyobraźnię i wspomnienia narratorki. Podkreślone są także realizm i wiarygodność przedstawionej historii. Bohaterowie, co charakterystyczne dla dzieł tego reżysera, nakreśleni są w sposób bardzo autentyczny. Nie są płascy, lecz wielowymiarowi, ich intencje, motywacje, uczucia są zrozumiałe oraz klarownie zaprezentowane, na co wpływ miała także rzetelna animacja i bogata mimika rysunkowych postaci. Co więcej, jak wspomniałam na początku, film Satoshiego Kona śledzi i obrazuje historię Japonii, która staje się trzecioplanowym bohaterem produkcji – od czasów samurajów, przez burzliwe lata wojny, aż po współczesność, co jest ciekawym oraz wartościowym dopełnieniem opowieści. Fabuła, która ciągnie się w niekiedy całkowicie różnych wątkach czasowych, nie tylko nakłada się na uwielbianą przez Kona zawiłość, ale także podkreśla ogromny kunszt reżyserski twórcy.
Film Millennium Actress w ogólnym rozrachunku prezentuje się niczym obraz wykonany w technice trompe l’œil – wywołuje złudzenie istnienia oraz nakładania się na siebie kilku różnych wymiarów. Niemniej wyjątkowość filmu nie opiera się jedynie na warstwie narracyjnej – jest to przede wszystkim angażująca, metafizyczna opowieść o bezgranicznej wierności i wytrwałości. Mówiąc o dziele z tak oryginalną fabułą oraz efektownym wykonaniem, nie sposób odpędzić się od myśli, że gdyby nie była to animacja z odległej Japonii, tylko hollywoodzki film, produkcja Satoshiego Kona byłaby dziełem kultowym, a może nawet hitem na skalę światową.