Nie dadzą spokoju Johnowi Rambo…
Chłopina sporo wycierpiał. Przeżył Wietnam (dwukrotnie), nagonkę w ojczyźnie, zwyciężył pół armii radzieckiej i wykosił juntę birmańską. Żeby tego było mało, nawet kobiety nie ma. Wypadałoby dać mu odrobinę spokoju na starość. Swoje zrobił. Ale Ameryka czuwa i swoich bohaterów nie myśli pozostawiać w stanie spoczynku.
Podczas gdy Sylvester Stallone właśnie kręci w Bułgarii z resztą weteranów “The Expendables 3”, podano informację, że Entertainment One, wespół ze studiem NuImage, planują produkcję serialu tv z Rambo w roli głównej. Tak jest, z Johnem Rambo. Avi Lerner, właściciel NuImage nie ukrywał nigdy, że wciąż widzi spory potencjał w tej postaci i odkąd posiada do niej prawa usilnie stara się zrobić wszystko, żeby ten zasłużony w boju Zielony Beret pojawił się na ekranie. Na razie udało mu się raz, w 2008 roku, kiedy na ekranach kin pojawiła się czwarta część cyklu, udanie zamykając historię tego bohatera. Co jakiś czas wracał temat piątego filmu, ale Stallone nie był specjalnie zainteresowany. Najwyraźniej bardziej bawi go „rozkręcanie” nowej franczyzy spod znaku Niezniszczalnych. I nagle taki strzał, który całkiem sensownie koresponduje z niedawną zapowiedzią realizacji „Rocky’ego sześć i pół” czyli spin-offu pt. „Creed”, w którym Sly ponownie wcieli się w legendarnego pięściarza (jednak będzie tym razem okupował drugi plan).
Pomysł na Rambo w telewizji nie jest nowy. Część pamięta zapewne, że postać ta gościła już na małym ekranie w postaci rysunkowej. „Rambo. The Force Of Freedom” debiutujące w 1986 roku po gigantycznym sukcesie drugiego filmu z cyklu liczyło 65 odcinków i zyskało sporą rzeszę młodocianych fanów (w Polsce pojawiły się nielegalne kopie kilku odcinków na kasetach video).
Z pewnością twórcy nowej serii do tematu podejdą bardziej poważnie, ale to nie gwarantuje jakości. Producenci prowadzą rozmowy z Sylvestrem Stallone na temat jego powrotu do roli. Czy głównej? Nie sądzę. Mógłby się pojawiać na zasadzie: siadam przed chatą na ganku i wspominam żołnierskie czasy przy grochówce. Nie wyobrażam sobie innego pomysłu na ten projekt jak prequel całej serii. Tylko to ma jakiś sens. I taka symboliczna rola aktora byłaby OK. Z drugiej strony, ostatnie telewizyjne próby opowiedzenia wydarzeń z młodości legendarnych bohaterów („Bates Motel”, „Hannibal”), a i w ogóle transformacji kultowych pozycji do małego ekranu („Terminator: Kroniki Sary Connor”) zdecydowanie odbiegają poziomem od kinowych przygód.
Nie podejmę się dywagacji, kto mógłby wcielić się w młodego Johna. Ciężko mi sobie kogokolwiek wyobrazić. Stallone, mimo ograniczonego wachlarzu ekspresji aktorskiej (albo właśnie dlatego!), znakomicie odnalazł się w tej roli i jest w nią po prostu wpisany. Na stałe.
Zatem z dużą obawą i mimo wszystko nadzieją oraz na pewno z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
Tymczasem aby osłodzić ten czas, proponuję zaopatrzyć się w grę „Rambo. The Video Game”, która do zdobycia już w październiku.