BRANŻA. O młodych i pięknych ze szklanych wieżowców
Młodość, piękno i bogactwo – czy te trzy zmieszane ze sobą składniki, tak często wykorzystywane w popkulturze, zapewniły w przypadku serialu Branża powstanie dzieła godnego skosztowania, naśladowania i polecenia?
Produkcja powstała na skutek współpracy BBC z HBO, jest z rodzaju tych znanych od początku do końca, zanim się jeszcze zasiądzie do seansu pierwszego odcinka. Wystarczy sam opis – młodzi ludzie pracujący w banku i walczący o miejsce dla siebie w świecie rekinów finansjery – by celnie zwizualizować sobie wydarzenia zaprezentowane na przestrzeni całego sezonu. Co się widzom powinno stereotypowo kojarzyć z białymi kołnierzykami zatrudnionymi w londyńskim banku ulokowanym w szklanym drapaczu chmur, zostaje rzeczywiście przedstawione w serii kolejnych scen ukazujących dwulicowość ludzi i bezduszność systemu korporacyjnego.
Podobne wpisy
Branża składa się z „typowych” przedstawicieli pokolenia dopiero wchodzącego w dorosłość: pochodzącej z bogatej rodziny Yasmin (Marisa Abela), utalentowanej, acz wiecznie kombinującej Harper (My’hala Herrold), świetnie przygotowanego merytorycznie, niezwykle ambitnego Gusa (David Jonsson) i ciągle imprezującego proletariackiego nuworysza Roberta (Harry Lawtey). Wszyscy ukończyli, a przynajmniej tak deklarują, znakomite uczelnie, a teraz wchodzą w nowe środowisko, gdzie nie liczy się tylko nabyta wiedza, ale również umiejętności interpersonalne, zwłaszcza związane z pozyskiwaniem nowych klientów.
Jak to bywa przy okazji tego typu produkcji, choć fabuła jest związana z sektorem finansowym, podawane na jego temat informacje nie są przez twórców traktowane poważnie. Innymi słowy, mimo że odbiorcy oglądają bohaterów głównie w pracy, to podawane na jej temat detale są zaledwie wypełniaczami dialogów, a nie istotnymi szczegółami pogłębiającymi wiedzę na temat danej społeczności. Młode postacie i ich przełożeni posługują się słownictwem związanym z bankowością, handlem walutami, transakcjami giełdowymi, aczkolwiek od tych elementów znacznie istotniejsze są ich zmagania na arenie międzyludzkiej, gdzie największą bronią są zazdrość, ambicje i żądza władzy. Nie jest żadnym zaskoczeniem, że w Branży korporacja oraz jej pracownicy są ukazani jako złota klatka, w której ujawniają się najniższe ludzkie instynkty, zwłaszcza kiedy w grę wchodzą coraz większe pieniądze. Kolejne cyferki na kontach bankowych są jak afrodyzjaki, czasami nawet lepsze od nagich fotek i podtekstów seksualnych.
Rzecz znamienna, jak często w serialu BBC dochodzi do seksu, który jednak nie zawsze jest zakończony. Na marginesie, w takich momentach przypominał się Dyskretny urok burżuazji, gdzie bohaterowie nie byli w stanie skonsumować jedzenia. Tymczasem w brytyjskiej produkcji większość osób kieruje się seksualnymi pobudkami, aczkolwiek często tuż przed penetracją coś stoi na przeszkodzie do osiągnięcia spełnienia. A gdy nawet już udaje się szczęśliwie dokończyć dzieła, to okazuje się, że stosunek wcale nie daje aż takiej przyjemności, lecz wywołuje wstyd, poczucie winy i jeszcze silniejsze poczucie niespełnienia, w zależności od sytuacji, w jakiej znajduje się dana postać.
Powyższe dywagacje prowadzą do oczywistego wniosku: Branża jest doskonale znaną historią o młodych i pięknych, którzy chcą być bogaci, o ile już nie są dzięki rodzicom. Mimo powtarzalności i grania tymi samymi schematami osiem odcinków serialu jest na swój sposób ujmujących. Abstrahując od tego, że lubimy dobrze znane piosenki i tym podobne sprawy, po prostu jest coś znajomego w losach grupki obserwowanych pracowników. Nie chodzi o status społeczny albo doświadczane przez nich przygody, raczej o gnębiące ich poczucie beznadziei pomimo zbliżającego się przełomu zawodowego. Bohaterowie mają totalny mętlik w głowie, grają różnego rodzaju role, za wszelką cenę ukrywają swoje emocje, a najlepsze jest to, że nie do końca wiadomo, dlaczego preferują maski zamiast swoich prawdziwych twarzy. Wprawdzie mogliby zrzucić odpowiedzialność na opresyjność i hipokryzję otaczającego ich świata, lecz trudno pozbyć się wrażenia, że do pewnego stopnia sami sobie zgotowali ten los.
Z tego względu seans Branży, zwłaszcza dla rówieśnika oglądanych postaci, upływa w przyjemnej atmosferze. Dużo w serialu BBC i HBO powtarzalności, wiele zgranych schematów, a mimo to odczuwane pewne powinowactwo z przedstawianymi zawirowaniami emocjonalnymi każe sądzić, że ów tytuł wcale nie jest taki bezsensowny. A może tylko w taki sposób można uczciwie opowiedzieć o ludziach na poważnie wchodzących w dorosłe życie?