Connect with us

Recenzje

Skubani

Film ma bardzo dobre momenty, jest sympatyczny wątek miłosny i kilka udanych pomysłów. Niczym się jednak nie wyróżnia.

Published

on

Skubani

7585363.3Autorem recenzji jest Jędrzej Dudkiewicz.

Animowana komedia „Skubani” to kolejny przykład na to, że o ile nie jest problemem stworzenie animacji, która będzie sympatyczną bajką, o tyle dorównanie „Shrekowi” czy innym arcydziełom stanowi nie lada wyzwanie.

Advertisement

Tym razem bohaterami są dwa indyki – Olo i Franek. Jako że przed spotkaniem żyli w skrajnie odmiennych warunkach – Franek opływał w luksusy, zaś Olo dorastał na farmie bez wybiegu – różni ich niemal wszystko. Mimo to będą musieli nauczyć się nie tylko życia we własnym towarzystwie, ale też współpracować, bo zadanie stojące przed nimi jest bardzo trudne. Chodzi bowiem o to, by po cofnięciu się w czasie, zmienić amerykańską tradycję i… wykreślić indyka z menu na święto Dziękczynienia.

Tak przynajmniej powinno być w teorii. Niestety zapowiadane różnice między protagonistami są kompletnie niewykorzystane. Brakuje żartów z tym związanych, jakiegoś większego konfliktu. Wygląda to trochę tak, jakby twórcy zapomnieli o swoim założeniu, albo nie mieli na niego pomysłu. A przecież można by, wzorem wielu animacji, przemycić coś dla dorosłych – w postaci komentarza na temat hodowli zwierząt, czy nawet GMO. Nie sprawia to na szczęście, że Ola i Franka nie da się lubić – wręcz przeciwnie. Oba indyki są sympatyczne, całkiem charakterne i bez trudu zdobywają serca publiczności, sprawiając, że ta chce im kibicować.

Advertisement

Są też świetnie zdubbingowani przez Cezarego Pazurę i Piotra Fronczewskiego. Obaj aktorzy znów udowadniają, że świetnie sprawdzają się przy tego typu zadaniu. Podobnie było w „Epoce lodowcowej”, w której obaj zresztą wystąpili.

FREE BIRDS

Drugim problemem „Skubanych” jest to, że są szalenie nierówni. Film zaczyna się świetnie, żart goni żart i kiedy już wydaje się, że będzie tak do końca, gagi się kończą. I wcale nie chodzi o to, że jestem za stary na zaproponowane dowcipy – na seansie prasowym były dwie klasy szkół podstawowych, a mimo to salw śmiechu było niewiele. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby zostały zastąpione na przykład emocjami. Te jednak pojawiają się w sumie dopiero pod koniec i wtedy są już bardzo intensywne. Szkoda po prostu, że jest tyle momentów przestoju, bo film mógłby być pod tym względem lepszy i dostarczać więcej rozrywki. Jeśli chodzi o przesłanie, to „Skubani” również nie wychodzą poza standard. To film o szukaniu swojego miejsca, wierze w siebie, nie poddawaniu się i przyjaźni.

Advertisement

Na plus trzeba za to zaliczyć wykonanie. Animacja generalnie jest dość standardowa, co nie zmienia faktu, że przy okazji również ładna. Kilka scen za to jest przepięknych, zwłaszcza kolorystycznie. Pierwszą z nich jest moment, gdy dwójka bohaterów ma okazję zobaczyć Ziemię z kosmosu (zobaczycie, to zrozumiecie – wiem, że brzmi absurdalnie). Druga to atak na gniazdo indyków – świetnie rozegrana plastycznie, muzycznie i emocjonalnie.

446319_1.1

No właśnie – bo indyki mają wszak przeciwnika, którymi są myśliwi pod wodzą niejakiego Standisha. Niestety nie spełnia on swojej roli. Nie jest ani straszny, ani demoniczny. W zasadzie najbardziej do tej postaci pasuje przymiotnik nijaki. Może też zresztą stąd wynika generalny brak emocji – w końcu ciężko o nie, gdy konflikt jest tak letni.

Advertisement

Mimo wszystkich wymienionych wad, „Skubanych” ogląda się całkiem nieźle. Film ma bardzo dobre momenty, jest sympatyczny wątek miłosny i kilka udanych pomysłów. Z tych ostatnich najbardziej podoba mi się ten, by zamiast indyków na święto Dziękczynienia Amerykanie jedli pizzę. Podsumowując, „Skubani” są przyzwoitą animacją, ale niedosyt jednak pozostaje.

 

Advertisement