search
REKLAMA
Recenzje

NASIENIE ŚWIĘTEJ FIGI. Teokracja i pistolet Czechowa [RECENZJA]

„Nasienie świętej figi” to więcej niż solidne kino zaangażowane politycznie mogące się z powodzeniem stać jedną z klasycznych pozycji irańskiej kinematografii.

Tomasz Raczkowski

10 marca 2025

REKLAMA

Nie jest tajemnicą, że w Iranie filmów nie kręci się najłatwiej. Rozwinięta cenzura teokratycznego reżimu skutecznie utrudnia życie co bardziej krytycznym obserwatorom rzeczywistości, zarówno przed faktem, jak i po nim – stąd raz po raz obiegające zachodnie media apele i sprzeciwy w sprawie uwięzienia/skazania/obłożenia zakazem pracy filmowców mniej i bardziej znanych. Równocześnie jednak irański system pozwala (przez niekompetencję lub jako taktyczny wentyl) do pewnego stopnia na realizację filmów, które choć zakazane (lub karane) w Iranie, trafiają do zagranicznych festiwali i kin. I co więcej, tworzą zdecydowany trzon kinematografii irańskiej, która dla polskiego czy europejskiego widza ma oblicze społecznej krytyki i egzystencjalnych dramatów w cieniu dyktatury. Nie inaczej jest w przypadku Nasienia świętej figi, nowego filmu Mohammada Rasoulofa, twórcy uznanego i również objętego represjami z powodu swojej twórczości.

Najnowszy film zdobywcy Złotego Niedźwiedzia z 2020 roku, obecnie żyjącego na emigracji w Europie, nie zawodzi pod względem politycznego naładowania. Jeszcze zanim film został pokazany premierowo w Cannes, reżyser był szantażowany przez władze i skazany za „antyirańską propagandę” zawartą w filmie zgłoszonym na francuski festiwal. Taka aura wzmocniła przesłanie filmu nagrodzonego m.in. Nagrodą Specjalną oraz nagrodą FIPRESCI w Cannes i nominowanego do Oscara jako najlepszy film międzynarodowy (ze zgłoszenia Niemiec, naturalnie, nie Iranu). I rzeczywiście, Rasoulof nie bawi się znów w półśrodki, bardzo otwarcie komentując bieżącą politykę rządu w Teheranie, za kanwę biorąc protesty po śmierci Mahsy Amini w 2022 roku.

REKLAMA

Moment społecznego wrzenia w Nasieniu świętej figi obserwujemy z punktu widzenia członka irańskiego aparatu opresji. Iman po dwudziestu latach sumiennej pracy dla reżimu otrzymał w końcu upragniony awans, zostając sędzią śledczym, co otwiera przed nim, jego oddaną żoną i dwiema córkami lepsze perspektywy życiowe. Jednak timing okazuje się niefortunny, jako że wzmożone protesty ogniskujące się wokół praw kobiet przysparzają wymiarowi sprawiedliwości wiele pracy, przez co Iman alienuje się od rodziny. Równolegle do jego urzędniczych rozterek i gierek wewnątrz resortu rodzą się spięcia pomiędzy typową reżimową żoną Najmeh a świadomymi tego, co dzieje się wokół, córkami. W czechowoskim geście Rasoulof uruchamia właściwą intrygę za pomocą znikającego pistoletu służbowego, nakręcając wokół niego rodzinny dramat stanowiący synekdochę relacji społeczno-politycznych w całym kraju.

Tytułowa figa to drzewo, które od rozsiania rośnie na innej roślinie, w końcu ją zabijając. To czytelna metafora teokracji oplatającej społeczeństwo gąszczem religijnych i prawnych reguł, które stopniowo je zaduszają. Ze znaczeniem symbolicznym figi i rolą rządu ajatollahów koresponduje rodzicielska władza Imana, z pozoru spokojnego i kochającego ojca, z którego pod wpływem stresujących sytuacji stopniowo wychodzi coraz bardziej autorytarna surowość i brutalność. Eskalujące napięcie między buntowniczymi córkami, wierną mężowi, rządowi, ale i matczynej miłości Najmeh i wierzącym głęboko w słuszność boskiej i rządowej woli Imanem obrazuje stopniowe przejmowanie kontroli przez terror dyktatury i wypaczenie reżimu opartego teoretycznie na miłości i trosce. Ta mechanika części za całość działa w Nasieniu świętej figi sprawnie, a co najważniejsze daje możliwości do stawiania nośnych analogii, które ucieleśniają irańskie absurdy i niezgodę twórców wobec systemu.

Wyrastający w ostatnich latach na czołowy głos irańskiego kina Mohammad Rasoulof to reżyser dużo lepiej niż psychologiczne meandry i poetyckie kompozycje czujący dramaturgiczny nerw. Widać to ponownie w Nasieniu świętej figi, które najlepiej wypada w momentach, gdy twórca pozwala filmowi podążyć za sytuacyjnym napięciem i zbliżyć się do klimatu politycznego thrillera rozpisanego na klaustrofobiczną rodzinną przestrzeń. Mniej zręcznie wypadają momenty bardziej lirycznych spowolnień, mające wprawiać w zadumę, ale równie skutecznie też nużące. Rasoulof to nie Farhadi, który potrafi z kameralnej sytuacji wycisnąć tysiące znaczeń i dotrzeć do psychologicznej głębi, ani Jafar Panahi, zdolny do wydobycia potęgi detalu. Twórca Uczciwego człowieka stara się pożenić poetycko-psychologiczną tradycję irańskiego kina z bardziej gatunkowym zacięciem, jednak te sfery w Nasieniu świętej figi nie do końca się przegryzają, wpływając negatywnie na całość filmu. Pierwszy, a także ostatni, dłużący się wyraźnie akt można byłoby spokojnie odchudzić bez straty dla opowieści, która – ponownie, jak w poprzednich filmach reżysera – cierpi też przez nadmiar dosłowności, odbierającej część frajdy płynącej z czytelnej, ale zgrabnej symboliki i przesycenia narracji perską melancholią.

Mimo niedoskonałości Nasienie świętej figi to więcej niż solidne kino zaangażowane politycznie mogące się z powodzeniem stać jedną z klasycznych pozycji irańskiej kinematografii. Rasoulof utrzymuje rzetelny poziom Zło nie istnieje i utwierdza swoją pozycję jako międzynarodowego autora, który nie boi się mówić w filmie, co myśli. Z szerszej perspektywy to może nawet ważniejszy film od poprzedniego, jako że nagłaśnia od wewnątrz temat ważnych i dramatycznych protestów społecznych z 2022 roku. By dopełnić tego wymiaru Nasienia świętej figi, Rasolouf wmontował wprost do filmu amatorskie nagrania z protestów oraz ich brutalnego tłumienia. I jeśli ten przekaz dzięki filmowi trafi do kilku osób więcej, niż trafiłby bez niego, można przymykać oko na pewne niedociągnięcia dzieła tworzonego w końcu pod presją utrudnień reżimu. Najważniejsze, że Rasoulof potrafi z rzemieślniczym mistrzostwem wyciągać w nim klarowne puenty i prawdziwe emocje.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, praktyk kultury filmowej. Entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA