search
REKLAMA
Recenzje

A.B.C. John Malkovich jako Herkules Poirot w adaptacji powieści Agathy Christie

Kornelia Farynowska

31 grudnia 2018

REKLAMA

Fanom brytyjskich kryminałów Boże Narodzenie kojarzy się nie z choinką i karpiem, lecz z krwią i morderstwem. Od kilku lat BBC w święta emituje bowiem adaptacje kolejnych książek Agathy Christie; do tej pory zekranizowano I nie było już nikogo (czyli Dziesięciu Murzynków), Świadka oskarżenia oraz Próbę niewinności. Na ten rok zaplanowano A.B.C. na podstawie powieści o tym samym tytule, i ta wiadomość natychmiast zelektryzowała fanów. W poprzednich historiach nie pojawiały się najbardziej kojarzone z Christie postacie, czyli panna Marple i Herkules Poirot, lecz w A.B.C. zagadkę rozwiązuje właśnie Poirot… i gra go John Malkovich.

Osobie, która zna książki Christie, ten wybór mógłby wydawać się nieco dziwny. Malkovich, choć to niewątpliwie dobry aktor, niekoniecznie nadaje się do zagrania niskiego, śmiesznego Belga z komicznym wąsikiem. Sarah Phelps, nadzorująca co roku ekranizacje, rozwiązała ten problem w sposób, który niekoniecznie przypadnie do gustu fanom wiernych adaptacji i trzymania się materiału wyjściowego: pozmieniała chronologię tak, by A.B.C. działo się po latach świetnej kariery Herkulesa Poirota. Detektyw Malkovicha to stateczny starszy pan, którego nikt nie traktuje poważnie, a już na pewno nie policja.

Do Poirota zaczynają przychodzić listy podpisane „A.B.C.”, listy, które budzą niepokój detektywa obawiającego się, że ktoś przygotowuje się do popełnienia morderstwa. Scotland Yard ignoruje jego podejrzenia, twierdząc, że to tylko dowcip na prima aprilis, ale gdy okazuje się, że w Andover zginęła niejaka Alice Asher, a w Bexhill kelnerka Betty Barnard, odsuwa Poirota od śledztwa. Równocześnie w Londynie Alexandre Bonaparte Cust wynajmuje pokój, co nie wydaje się przypadkiem.

Od razu widać, że to serial brytyjski. Wiele scen jest kręconych w plenerze, nie w studio, jak to mają w zwyczaju Amerykanie; ujęcia są staranne, przemyślane; klimat duszny i przygnębiający.

Ogląda się to dobrze, ale największym problemem w przypadku tej adaptacji jest fakt, że Phelps postanowiła urozmaicić życiorys Poirota. O jego przeszłości Christie nie pisała zbyt wiele, wiedząc zapewne, że im więcej tajemnicy otacza bohatera, tym większe zainteresowanie on sam budzi. Phelps splotła natomiast wymyślone przez siebie wydarzenia z życia Poirota sprzed kilku lat z morderstwami A.B.C., w dodatku chyba tylko po to, by mało subtelnie wyrazić swoje zdanie na temat Brexitu i uchodźców. Niezależnie od moich i jej opinii na ten temat, ta zmiana była całkowicie zbędna i nie wniosła niczego nowego do produkcji, która spokojnie obroniłaby się i bez tych politycznych wątków.

Jeśli o mnie chodzi, reszta serialu nie budzi większych zastrzeżeń. Nikogo chyba nie zdziwi, że Malkovich jest fantastycznym Poirotem i przyciąga do ekranu od pierwszej chwili. Do tego świetnie ogląda się go z Rupertem Grintem, który wreszcie zagrał jakąś dojrzałą rolę: ambitnego, trochę nieprzyjemnego inspektora Crome’a. Aż szkoda, że nie mieli razem więcej scen. Zgodnie z tradycją wigilii z Agathą Christie reszta obsady także jest niezła: oprócz Malkovicha i Grinta występują tu także Shirley Henderson (znana wszystkim fanom Harry’ego Pottera z roli Jęczącej Marty), Andrew Buchan (znany wszystkim fanom Broadchurch z roli Marka Latimera), Tara Fitzgerald (znana wszystkim fanom Gry o tron z roli Selyse Baratheon) oraz Jack Farthing (znany wszystkim fanom Poldarka z roli George’a Warleggana).

Pierwszorzędna obsada z Malkovichem na czele, fantastyczne kadry, piękne widoczki, gra z widzem – to kolejny dobry świąteczny kryminał od BBC. I chyba najlepszy ze wszystkich, które do tej pory nakręcono; dorównuje mu jedynie I nie było już nikogo z 2015 roku (z równie imponującą obsadą). Zagorzałym fanom książek Christie i zwolennikom wiernego ekranizowania powieści może nie przypaść do gustu, ale jeśli ktoś potrafi przymknąć na to oko, obejrzy kawałek dobrej telewizji. Tymczasem ogłoszono już, że za rok ukaże się Zakończeniem jest śmierć – ciekawy wybór, biorąc pod uwagę, że akcja dzieje się w starożytnym Egipcie, a to jedna z czterech powieści Christie, których wcześniej nie zekranizowano. Dobrze, że na te miniserie nie czeka się tyle, co na nowe odcinki Sherlocka

REKLAMA