TARANTINO uzasadnia sposób przedstawienia SHARON TATE w “Pewnego razu… w Hollywood”
Jedną z kwestii budzących sprzeczne odczucia w związku z Pewnego razu… w Hollywood Quentina Tarantino był sposób, w jaki przedstawił Sharon Tate, graną przez Margot Robbie – śledzimy jej poczynania, ale nie mają one wpływu na fabułę. Już na konferencji prasowej w Cannes zarzucono, że aktorka ma w filmie wyjątkowo mało kwestii, co zdenerwowało reżysera. Jak informuje Collider, niedawno Tarantino nagrał podcast wraz z Paulem Thomasem Andersonem – poruszył tam wątek Tate i uzasadnił taki sposób jego poprowadzenia.
Tarantino zaczął od skomplementowania Robbie i pracy z nią. Stwierdził, że nie wyobraża sobie tego filmu bez niej i że nie mógłby go zrealizować wcześniej, a praca z aktorką to czysta radość. Co do samej Sharon Tate, reżyser nie chciał, by była typowo tarantinowskim bohaterem.
Nie chciałem przemienić Sharon w postać Quentina Tarantino. Rick taką jest, Cliff też, po trosze nawet McQueen. Przy Sharon było inaczej – nie miała funkcjonować jako postać, lecz osoba którą była. To oczywiście moja interpretacja tej właśnie osoby i skłaniam się tu w stronę pozytywów, ale taka właśnie się wydaje, nawet jeśli są rzeczy których o niej nie wiem.
Tarantino zależało też na tym, by ludzie nie patrzyli na Tate jedynie przez pryzmat jej tragicznej śmierci z rąk bandy Mansona.
Miała reprezentować pewną normalność. Nie ma własnego wątku, oglądamy, jak spędza swoje życie, bo to właśnie zostało jej odebrane – przeżywanie każdego dnia. Zwykle patrzy się na nią przez pryzmat jej śmierci, a oglądając Margot w tej roli ludzie widzą, że jest w niej coś więcej, że była cudowną osobą. Mają namiastkę jej życia, jej ducha i mogą obejrzeć, jak robi zwyczajne rzeczy. Wpisana jest w to nawet prawdziwa Sharon [filmowa Tate ogląda w kinie swój własny film – przyp.]. Myślę, że ludzie spojrzą na nią teraz nieco inaczej. Nadal jest więcej do odkrycia na jej temat, ale film wyswabadza ją z grobu – w małym, ale znaczącym stopniu.
Co sądzicie o takim uzasadnieniu? Poniżej możecie posłuchać całego podcastu.
Pewnego razu… w Hollywood zarobiło tymczasem już prawie 240 milionów dolarów na całym świecie.