Danny Boyle uważa, że ROBERT PATTINSON byłby świetnym Bondem. Twórca mówi, o czym opowiadałby jego film o 007
Ostatni dotychczas film o Jamesie Bondzie, Nie czas umierać, wyreżyserował Cary Fukunaga, choć pierwotnie do projektu przypisany był Danny Boyle. Twórca miał reżyserować według scenariusza Johna Hodge’a, z którym działał już przy okazji Trainspotting. Ostatecznie Boyle i producenci filmu zakończyli współpracę ze względu na różnice zdań dotyczące kształtu całości.
Boyle już po odejściu od projektu mówił o tym, że praca jego i Hodge’a szła dobrze, ale producenci nie chcieli podążać tą samą drogą, dlatego postanowiono się rozstać. Nie chciał jednocześnie zdradzić, jakie miał pomysły; dopiero teraz uchylił rąbka tajemnicy. W nowym wywiadzie Boyle mówi:
Pamiętam, że zastanawiałem się, czy powinienem dołączać do franczyzy. Ich twórcy nie za bardzo chcą czegoś innego. Zależy im na pewnym odświeżeniu, ale nie traktują tego jako wyzwania, a my chcieliśmy z tym zrobić coś innego. (…) To byłoby aktualnie bardzo w temacie, bo akcja miała być osadzona w Rosji, skąd oczywiście wywodzi się Bond, z zimnej wojny. Fabuła toczyłaby się we współczesnej Rosji i wracała do jego korzeni. [Producenci] stracili jednak wiarę w ten projekt. Naprawdę szkoda.
Boyle nie wyraża chęci wyreżyserowania kolejnego filmu z serii, ale ma swoje typy na to, kto powinien jako kolejny zagrać Bonda. Według twórcy, należałoby rozważyć Paapę Essiedu (I May Destroy You) oraz Roberta Pattinsona, który “byłby świetnym Bondem”. Przypomnijmy, że według pogłosek producenci serii rozważają Idrisa Elbę, Henry’ego Cavilla, Toma Hardy’ego i Jacoba Elordiego (Euforia).
Na temat niezrealizowanego Bonda Boyle’a wypowiadał się niegdyś także scenograf Mark Tildesley, który nazwał pomysły reżysera “szalonymi i “niezwykłymi”.