KAŻDEMU WOLNO KOCHAĆ. KOGOKOLWIEK. Kobiece słowo na Walentynki
Zbliża się jeden z tych momentów w roku, kiedy naród opanowuje nerwowa gorączka – dzień Św. Walentego. Natrętne pytania gdzie, z kim i czy w ogóle przetaczają się od Bałtyku do Tatr i budzą szalone emocje. Ci, którzy w planach mają raczej, że „będą grali w grę”, albo wyniośle ignorują temat, albo dorabiają do niego ideologię typu „żałosna komercha” czy „boskie jest życie wolnego singla”. Ale w sumie – po co?
Jak mówi klasyk – każdemu wolno kochać. Nikomu nic do tego, kogo się tą miłością obdarza. I nikt też nie ma prawa nam dyktować, że Walentynki, ten obrzydliwy amerykański zwyczaj, przeszczepiony nomen omen gwałtem na naszą dziewiczą, słowiańską kulturę, należy odrzucić z tak błahego powodu, że akurat nie plącze się przy nas druga połówka płci dowolnej, którą – zgodnie z nową świecką tradycją – zaciągnąć koniecznie trzeba do kina na najnowszego Greya. Są przecież inne, ciekawe opcje!
Zastanówmy się – kogo mamy pod ręką. Najbardziej oczywistym wyborem jest bratnia dusza, człowiek, z którym można przysłowiowe konie kraść, brat-łata, siostra w cierpieniu. Taka, która skoczy za nami w ogień, zna nas najlepiej i nikomu nie pozwoli nas skrzywdzić. Jest przy nas nawet wtedy – i zwłaszcza wtedy – kiedy narobiłyśmy okropnych głupot i nie wiemy, jak sobie poradzić. Wypisz, wymaluj, jak Thelma dla Louise (Thelma i Louise – 1991), tylko, miejmy nadzieję, z nieco bardziej szczęśliwym zakończeniem. W takim towarzystwie można sobie zaplanować wieczór doskonały, bo przecież kto zna nas tak dobrze, lubi to samo co my i z kim możemy czuć się tak swobodnie, jak z najlepszą przyjaciółką? Kto wie, może nawet i ten nieszczęsny Grey się sprawdzi – o gustach się przecież nie dyskutuje.
A jeśli bratniej duszy nie ma? Albo jest, ale z różnych względów tego dnia jest niedostępna? Rozejrzyjmy się, czy na dobre słowo nie czeka przypadkiem jakiś brat mniejszy. Piesek, kotek, chomik. Rybka?… Przecież nawet rybka, mała rybka, wie, jak należy traktować ludzi, jak to z fasonem oświadczył strachliwym korposzczurom w swojej poruszającej mowie Jerry Maguire (Jerry Maguire – 1996). Przytuliwszy do piersi woreczek z Flipperem, opuścił z godnością siedlisko zarazy, dowodząc tym samym, że i rybka może być wyborem na całe życie. A co dopiero taki piesek! Piesek może towarzyszyć nam niemal wszędzie, i restauracja, szanowna pani Rusin, to rozwiązanie zbyt banalne! Kapitan Frank Ramsey (Karmazynowy przypływ – 1995) zabrał swojego przyjaciela na okręt podwodny „Alabama” i wspólnie patrolowali wody terytorialne Rosji! To się nazywa uczucie.
Zwierzątko jednak nie?… To może roślinka? Ten teoretycznie pancerny zamioculcas, który wszystko miał znieść, a jednak chyba się trochę poddaje po pół roku całkowitego ignorowania jego obecności? Spójrzmy na niego życzliwym okiem, zarzućmy odżywką, zgarnijmy opadłe liście. Odwdzięczy się miłością w stanie czystym, która trwać będzie do końca dni rośliny albo twoich – jak się o tym przekonał na własnej skórze niejaki Leon (Leon zawodowiec – 1994). I naprawdę wystarczy poświęcić jej odrobinę uwagi, nie trzeba karmić jej swoją własną krwią. Umówmy się, że Seymour Krelborn (Krwiożercza roślina – 1986) posunął się w trosce o swój słodki kwiatuszek troszkę za daleko, co mogło przerazić przeciętnego odbiorcę i skutecznie zniechęcić go do działań florofilskich.
Podobne wpisy
Jeśli tak jest i w waszym przypadku, zostaje rozwiązanie ostateczne, dostępne każdemu z nas – kochajmy siebie samych. Nawet gdybyśmy popaść mieli w nieznaczną przesadę, wzorem niejakiego Gilderoya Lockharta (Harry Potter i komnata tajemnic – 2002), nie zaszkodzimy tym wielu tak długo, jak długo nie dorobimy się własnej różdżki. A korzyści tej sytuacji są niezliczone: te godziny spędzone w sposób, który uwielbiamy najbardziej – obojętnie, czy to nordic walking, pasjonująca lektura przy filiżance gorącej czekolady czy buszowanie po sklepach. Nigdy więcej kompromisów przy wyborze seansu filmowego – nasza druga połówka zawsze będzie chciała obejrzeć dokładnie to samo, co my. I zawsze będzie w odpowiednim nastroju – czy to romantycznym, czy wręcz przeciwnie. Nawet taniec nie będzie problemem, bo zawsze zgramy się w tym samym, nam tylko właściwym rytmie.
Pamiętajcie – każdemu wolno kochać. Kogokolwiek i cokolwiek. I właśnie to, a nie gdzie, z kim i czy w ogóle, jest najpiękniejsze w tych całych Walentynkach.
korekta: Kornelia Farynowska