David Fincher i apokalipsa zombie?
Pomimo swojej ogólnikowości wiadomość jest tak intrygująca, że po prostu nie sposób o niej nie wspomnieć. A potem pozostanie już tylko trzymać kciuki. World War Z z 2013 roku było raczej nudnawe i rozwleczone, a co gorsza wylatywało z głowy pół godziny po seansie, niemniej przyniosło okrągłe 540 milionów dolarów. Wówczas za kamerą stał Marc Forster. A co by było, gdyby za reżyserię sequela zabrał się David Fincher?
Nie jest to wcale całkowicie niemożliwe. Brad Pitt, producent zarówno pierwszej, jak i drugiej części, najwyraźniej pragnie, by nikt nie kwitował potencjalnie lukratywnego projektu wzruszeniem ramion i komentarzem “kogo to obchodzi”. Nie mógł liczyć na nic innego z J.A. Bayoną za kamerą, chociaż nie da się przecież odmówić poziomu obu pełnym metrażom reżysera: Sierocińcowi i Niemożliwe, a i październikowa premiera A Monster Calls zapowiada się ciekawie. Bayona jednak zrezygnował z projektu i poświęcił się pracom nad sequelem Jurassic World, a od tego czasu żadne nowe nazwisko się nie pojawiło.
Do dzisiaj, ponieważ – jak donosi “Variety” – Brad Pitt i David Fincher są w trakcie rozmów i jeśli wszystko pójdzie gładko, sequel World War Z może się okazać kolejnym projektem reżysera po znakomitej Zaginionej dziewczynie.
Co prawda Fincher niejednokrotnie wspominał o swojej nieufności względem sequeli – z powodu kiepskich doświadczeń związanych z trzecią częścią Obcego – ale panowie są prywatnie przyjaciółmi, współpracowali przy kilku świetnych filmach, a Pitt ponoć słynie z daru przekonywania. Na razie możemy czekać na serial Mindhunter, który zadebiutuje w 2017 roku. Fincher jest jego producentem i reżyserem pilota.