WIĘZIEŃ NIENAWIŚCI. W pułapce ignorancji
Odważny, porażający i moralizatorski. Więzień nienawiści nawet po niemal dwudziestu latach od premiery pozostaje filmem bardzo aktualnym i wartym poważnego przemyślenia. Strach przed każdym, kto jest choć trochę odmienny od nas, to nieodłączny element naszej natury. Te obawy często przeradzają się w nienawiść, która skutkuje tragicznymi wydarzeniami – możemy o tym przeczytać każdego dnia. Ataki na tle rasowym i religijnym tworzą podziały między całymi grupami społecznymi, a empatia zdaje się coraz bardziej ustępować ignorancji. Tak jest dziś, tak było dwadzieścia lat temu i podczas całej historii ludzkości. Na pierwszy rzut oka walka z tak ogromnym zjawiskiem wydaje się z góry skazana na porażkę. Pomimo swojego gorzkiego wydźwięku Więzień nienawiści pokazuje jednak, że zmiana jest możliwa i warto do niej dążyć.
Wbrew pozorom dydaktyczny charakter dzieła Tony’ego Kayi nie czyni go tendencyjnym dwugodzinnym kazaniem. Reżyser eksploruje kwestię źródeł rasizmu i nienawiści, pokazując, że wszystko ma swoją przyczynę. Ogolony na gładko i noszący wytatuowaną swastykę na piersi Derek (Edward Norton) jest produktem bólu i braku zrozumienia. Jego ojciec i zarazem jedyny autorytet jako największą mądrość przekazywał mu nacjonalistyczno-ksenofobiczne spojrzenie na społeczeństwo, pielęgnując w nim złość od małego. To zapewniło podatny grunt pod radykalizację poglądów, która przyszła razem ze śmiercią ojca z ręki czarnoskórego dilera narkotyków. Pozbawiony idola Derek przejmuje rolę głowy domu i w swoim mniemaniu staje się wzorowym przykładem białego mężczyzny. Interesuje się polityką i socjologią, ale przyjmuje do wiadomości tylko te fakty, które nadają rację bytu jego światopoglądowi. W końcu przystaje do neonazistowskiej grupy i zaczyna używać przemocy do manifestacji swoich idei. Inni traktują go jak swojego lidera i przyklaskują wszystkiemu, co powie. W tym momencie życia Derek ma wszystko: bezgranicznie wielbiącą go kobietę, poklask i szacunek pokrewnych mu osób oraz czynny udział w najbardziej wartościowej dla niego sprawie.
Czarno-biała retrospekcja ukazuje młodego i umięśnionego mężczyznę, który uprawia namiętny seks ze swoją partnerką, a my od razu możemy zobaczyć jego pozorną siłę i charyzmę. W tym samym czasie dwójka czarnoskórych chłopaków próbuje ukraść auto Dereka, prowokując go do dania upustu całej skumulowanej w nim nienawiści. W konsekwencji swoich działań młody neonazista trafia do więzienia, a jego młodszy brat Danny jest pozostawiony samemu sobie. W burzliwym okresie niepewności i poszukiwania autorytetów młody chłopak obiera ścieżkę swojego brata.
Od samego początku nie ulega wątpliwości, że Danny szuka własnej tożsamości i znajduje ją w ruchu neonazistowskim, do którego przynależy Derek. Jego ideały i poglądy mają swoje źródło zarówno w postaci ojca, jak i (przede wszystkim) starszego brata. Chłopak jest pełen złości i daje temu upust, opisując Mein kampf jako przykład walki o prawa społeczne i przedstawiając Hitlera jako bohatera. Danny doskonale wie, że jego nauczyciel jest Żydem i że takie wypracowanie to najdobitniejszy sposób zademonstrowania mu swojego stosunku do jego osoby. Początkujący neonazista jest trudnym przypadkiem, ale dyrektor szkoły nie ma zamiaru postawić na nim krzyżyka. Zamiast tego zleca chłopcu napisanie nowej pracy, tym razem na temat brata. Jego zadaniem będzie omówienie oraz ocena jego życiorysu i decyzji, a także wyciągnięcie z nich wniosków. Film ilustruje ten proces, ukazując nam różne retrospekcje z życia obu młodych mężczyzn. Początkowo znamy tylko ogólne fakty i motywacje, ale z czasem poznajemy więcej szczegółów i coraz bardziej rozumiemy istotę sytuacji. Wyłania się z tego niezwykle przejmujący i autentyczny obraz rosnącego żalu, który stopniowo przejmuje kontrolę nad wrażliwym i inteligentnym człowiekiem. Obrazy kreowane przez reżysera mają dużą siłę oddziaływania – wrzynają się w naszą pamięć i zmuszają do refleksji.
Naturalnie ich oddziaływanie to w ogromnej mierze zasługa fenomenalnego Edwarda Nortona, który przyćmił i tak świetne występy reszty obsady. Norton bezbłędnie przedstawia każdy etap rozwoju swojej postaci – od zahukanego nastolatka przez motywowanego furią ksenofoba po młodego mężczyznę, który zrozumiał swoje błędy. Jego ewolucja jest niezwykle przekonująca i motywująca. Poprzez nią film bezwzględnie obnaża hipokryzję i ziejącą pustkę, którą skrywają neonazistowskie idee. Z drugiej strony wciąż jest tu miejsce na pewną niejednoznaczność zamiast zupełnie klarownego podziału racji na dobre i złe. Nad całością unosi się widmo moralizatorstwa, ale odpowiednie wyczucie pozwoliło filmowemu przesłaniu wybrzmieć jak należy i nie irytować. W kilku scenach nadmierny patos działa na niekorzyść poważnej i przejmującej tonacji, ale to marginalny zarzut. W ogólnym rozrachunku Więzień nienawiści bardzo celnie i błyskotliwie ujmuje poruszany przez siebie temat, pozostając przy tym świetnie nakręconym (kapitalne zdjęcia) filmem o interesującej konstrukcji. To niezwykle ważne dzieło i zarazem pokaz wielkiego aktorstwa Edwarda Nortona, który zdobył tutaj kolejną – i całkowicie zasłużoną – nominację do Oscara.
korekta: Kornelia Farynowska