I KILL GIANTS. Wybić olbrzymy i pokonać rozpacz
Kilkunastoletnia Barbara jednocześnie jest i nie jest typową uczennicą amerykańskiego gimnazjum. Z jednej strony to odcinająca się od świata zewnętrznego dziewczyna, dla której naturalnym środowiskiem pozostaje jej własna wyobraźnia. Z drugiej jednak ta dość przeciętna szkolna samotniczka skrywa pewien sekret. I bynajmniej nie jest to zamiłowanie do partyjek Lochów i Smoków czy słuchania archiwalnych nagrań meczów baseballowych. Bohaterka I Kill Giants utrzymuje bowiem, że tuż pod nosem nieświadomych mieszkańców swojego miasteczka toczy zacięte boje przeciwko niebezpiecznym olbrzymom niszczącym wszystko na swej drodze.
Na barkach dziewczyny (jak sama twierdzi) spoczywa ogromna odpowiedzialność, którą jest ochrona miasteczka przed powracającymi atakami bezlitosnych gigantów. Czy nie jest to jednak efekt wybujałej wyobraźni, w którą Barbara zanurza się bez reszty, by zapomnieć o problemach codzienności? Oglądając sceny, w których nastolatka spotyka się z niechęcią ze strony szkolnych rówieśników czy niewygodnymi pytaniami pani psycholog (Zoe Saldana) możemy w to powątpiewać. Barbara jest silna, pewna siebie, zaradna, a przy tym nieustannie pamięta o swojej misji. Kiedy jednak wpadamy z wizytą do jej domu, zaczynamy rozumieć, dlaczego dziewczyna woli zamknąć się w swoim świecie. W obliczu nieobecności rodziców trójka rodzeństwa ledwo wiąże koniec z końcem za sprawą harującej najstarszej siostry, Karen (Imogen Poots). Krytyczna sytuacja materialna nieustannie rodzi konflikty, a perspektyw na przyszłość nie widać. Barbara jest silna i nieugięta, ale tylko z pozoru. Najważniejsza z prowadzonych przez nią walk odbywa się w jej głowie, a gdy po raz pierwszy, dzięki koleżance Sophii (Sydney Wade), poznaje, czym jest przyjaźń, rodzi się w niej obawa, że się odsłoni, a jej “życiowe zadanie” wyrządzi krzywdę nowej znajomej.
Reżyser Anders Walter przez większą część filmu skutecznie trzyma widza w niepewności, nie zdradzając, czy — a może bardziej: na ile — prawdziwe są opowieści Barbary o olbrzymach. I chociaż stosunkowo łatwo przewidzieć, w jakie tematyczne rejony poprowadzi fabuła I Kill Giants, Walter zręcznie dawkuje kolejne porcje informacji o faktycznych przyczynach zdystansowania głównej bohaterki. Konkret nie jest tu bowiem nawet zasugerowany niemal do samego końca, a niedopowiedzenia stanowią kluczowy element budowania tajemnicy, która jest najmocniejszym, najbardziej wciągającym aspektem całego filmu. Sekret odkrywa się z przyjemnością także za sprawą charyzmatycznej Barbary. Znana najbardziej z Obecności 2 Madison Wolfe świetnie odnajduje się w roli pyskatej, sympatycznej outsiderki i gdyby nie ona (wspomagana przez bardzo dobry występ Imogen Poots na drugim planie) I Kill Giants zdecydowanie słabiej oddziaływałby na emocje i wyobraźnię.
Nawet jeśli uznamy, że charyzma Wolfe dźwiga znaczną część filmu na swoich barkach, to nie jest to szczególnie ciężki bagaż, bo koniec końców przebieg całej historii i jej morał są dość przewidywalne, przywodzące na myśl choćby Most do Terabithii czy Siedem minut po północy. Temat radzenia sobie z trudnościami wypracował już specyficzną formę opowiadania, której reżyser I Kill Giants konsekwentnie się trzyma. Tym niemniej sam pomysł na zobrazowanie pewnej drażliwej dla bohaterki kwestii (nie zdradzę jakiej) w postaci olbrzymów, przed którymi należy chronić nie tylko siebie, lecz także wszystkich ludzi, nie razi ewentualną wtórnością. Sprawia, że towarzyszenie Barbarze w jej wewnętrznych i zewnętrznych zmaganiach nie przestaje angażować, również dlatego, iż wspomniani giganci nie są pozostawieni wyłącznie widzowskiej wyobraźni. Walter wie, że – poza odkrywaniem tajemnicy – widownia pragnie także wizualnych atrakcji, choćby drobnych. Filmu nie można co prawda zaliczyć do efektownych, ale skromnymi środkami udaje się podtrzymać ciekawość i wzmocnić puentę.
Chociaż I Kill Giants, będący adaptacją komiksu o tym samym tytule, nie okazuje się szczególnie oryginalnym przykładem podejmowania kwestii radzenia sobie z problemami przez dzieci, wciąga przede wszystkim za sprawą wyjątkowo sprawnie poprowadzonej intrygi oraz uwikłanej w nią bohaterki. Barbara to w końcu odważna dziewczyna z opaską z króliczymi uszami na głowie, która pragnie przyjaźni i bezpieczeństwa, ale nie boi się przywalić, kiedy trzeba. Wraz z tą charakterną nastolatką reżyser zabiera nas w podróż do świata fantazji płynnie mieszającego się z rzeczywistością, by zaserwować uniwersalny, krzepiący, ale też na swój sposób trudny do przełknięcia morał. Może i Barbara nosi ze sobą wielki magiczny młot ukryty w malutkiej torebce, ale nie zawsze jest on rozwiązaniem wszystkich problemów.