ANARCHISTS – porządne kino historyczne w Cannes 2015
Kino historyczne często usiłuje omamić widza solidną stroną wizualną sprawiającą, że epoka, o której stara się opowiadać, zostaje w zasadzie sprowadzona do starannie uszytych kostiumów i atrakcyjnych scenografii. Dużo ciężej stworzyć film historyczny bez plastycznego przepychu, rozgrywający się w kuluarach wielkich wydarzeń historycznych. “Anarchiści” Elije Wajemana próbują podążać właśnie tą trudniejszą ścieżką. W wielu aspektach się udaje, momentami filmowi brakuje jednak mocniejszego uderzenia, autorskiego pazura, który sprawiłby, że produkcja solidna zamieniłaby się w coś wyjątkowego.
Akcja filmu rozgrywa się w XIX wiecznej Francji. Mamy rok 1899, pozbawiony perspektyw na dostatnie życie policjant (Tahar Rahim) przyjmuje propozycje przełożonego i zgadza się porzucić dotychczasowe życie w celu inwigilacji grupy anarchistów. Dzięki wrodzonej inteligencji i umiejętnościom aktorskim Jean szybko zaskarbia sobie zaufanie grupy. Z czasem zaczyna jednak zbyt bardzo zatracać się w swojej roli. Sprawa staje się natomiast wyjątkowo niebezpieczna w momencie, gdy angażuje się w związek z Justin, kobietą jednego z anarchistycznych przywódców (Adele Exarchopoulos).
[quote]Wajeman jedynie zarysowuje skomplikowaną problematykę epoki, która doprowadziła do powstania grup o charakterze wywrotowym. [/quote]
Dowiadujemy się jedynie tego, że we Francji żyje się źle, pracuje ciężko i długo i zarabia zbyt mało. Reżysera nie interesuje analiza społecznych zawiłości przełomu wieków, interesują go ludzie i wyznawane przez nich idee. Właśnie dlatego “Anarchiści” rozgrywają się głównie w słabo oświetlonych, zadymionych pokojach, w których dyskutuje się o rewolucji z góry skazanej na niepowodzenie. Wajeman nie gani jednak swoich bohaterów, nie wytyka palcem ich romantycznych i niemożliwych do wcielenia w życie ideałów. Sytuacja panująca w grupie jest dla niego pretekstem do wypowiedzenia zdania na temat sposobu budowania relacji międzyludzkich i ich roli w czasach, które zdecydowanie nie należą do najłatwiejszych.
Z jednej strony taka strategia działa, ponieważ zamiast filmowej akwarelki odmalowującej epokę, widz otrzymuje kino wypełnione pełnowartościowymi bohaterami. Z drugiej, “Anarchiści” odrobinę cierpią z powodu braku dynamiki, która pojawia się dopiero w sekwencjach bliższych finałowi. Wajeman zbyt długo trzyma swoich bohaterów w martwym punkcie, marnując czas na wypełnione pustymi frazesami rozmowy. Trzeba mu jednak oddać, że gdy spirala konsekwencji wynikających z moralnych wyborów Jeana zaczyna się nakręcać, film staje się naprawdę interesujący.
“Anarchiści” to porządne kino osadzone w niespokojnych, a przez to ciekawych czasach. Film ma kilka uhybień, niemniej działa doskonale na wielu poziomach. Strona wizualna, aktorstwo (przede wszystkim ekranowa chemia pomiędzy Rahimem i Exarchopoulos) oraz – ostatecznie – rozwój wątków związanych z pracą Jeana doprowadza do tego, że film Wajemana jest zdecydowanie wart zobaczenia. Liczmy na to, że pojawi się w polskich kinach.