Natura przemówiła głosem hollywoodzkich gwiazd. Harrison Ford jest oceanem
Generalnie nie przepadam za kampaniami społecznymi, posługującymi się filmem jako narzędziem wpływu. Zwykle są niestety nachalne, a co gorsza, często ukazują fałszywy, wyolbrzymiony obraz podejmowanego problemu. Ale na szczęście jest wśród nich dużo wyjątków. Na jeden z nich natrafiłem ostatnio w sieci. Efekt jego działania jest tak dogłębny, że… z miejsca stałem się ekologiem.
Organizacja non-profit Conservation International, mająca swoją siedzibę w Waszyngtonie, a zajmująca się ochroną ziemskiej bioróżnorodności, wypuściła serię krótkich filmów przyrodniczych, sygnowanych nazwiskami znanych hollywoodzkich aktorów i aktorek, pod wymowną nazwą Natura Is Speaking. Każda z gwiazd, jako narrator, wcieliła się w inne ogniwo przyrody. I tak na przykład Harrison Ford to ocean, Julia Roberts to matka natura, Edward Norton to gleba, a Liam Neeson to lód. Ale jest też wielu innych.
Mamy w tym wypadku do czynienia z niezwykle zgrabnym i ujmującym połączeniem trzech elementów: cudownych obrazów natury, mających na celu podkreślenie jej piękna; niezwykłej barwy aktorskich głosów, nadających całości charakteru, oraz pobrzmiewających w tle taktów relaksacyjnej muzyki ambientowej. To dość banalne połączenie, ale daje wysoce niebanalny rezultat. Każda z narracji niesie inną, krótką treść, odpowiednią do specyfiki zjawiska, ale ich wspólnym mianownikiem jest proekologiczny wydźwięk. Twórcom zależy na tym, by zrozumieć, że:
[quote]Natura nie potrzebuje ludzi. Ludzie potrzebują natury.[/quote]
Jestem przekonany, że formułowanie takich przesłań w dzisiejszym świecie jest wciąż potrzebne. Człowiekowi w codzienności łatwo jest bowiem zapomnieć o naturze jako nadrzędnej sile, która sprawuje nad nim pieczę. Tak prosta, niewymuszona i oddziałująca na zmysły kampania społeczna jest w stanie lepiej zwrócić uwagę na istotę problemu aniżeli inne, krzykliwe apele.