ANDREW GARFIELD przyznaje, że tworzenie filmów o SPIDER-MANIE złamało mu serce

Dziś Spider-Man ma twarz Toma Hollanda, jednak w latach 2012-2014 to Andrew Garfield wcielał się w słynnego superbohatera. Rolę otrzymał w 2010 roku, niedługo przed premierą The Social Network, filmu, który uczynił go popularnym aktorem i wzbudził uznanie widzów oraz krytyków. 

Niesamowity Spider-Man z 2012 roku okazał się sukcesem finansowym, jednak debiutujący dwa lata później sequel nie spodobał się odbiorcom i – choć także zarobił przyzwoicie – był ostatecznie traktowany jako rozczarowanie. Tym samym plany na kolejne projekty (między innymi film poświęcony Sinister Six) zostały zawieszone, a sama postać doczekała się kolejnego rebootu, tym razem już we współpracy z Marvel Studios. Garfield nie powtórzył roli – przejął ją Holland.

Aktor udzielił niedawno wywiadu The Guardian, w którym opowiedział między innymi o czasie, gdy grał Spider-Mana. Mówił o tym, jak priorytetem dla studia były wysokie zarobki, co – jako fanowi postaci – złamało mu serce.

Ewoluowałem z naiwnego chłopca. Jak mogłem myśleć, że to będzie czyste doświadczenie? Na szali leżą miliony dolarów i to one są kierunkowskazem. Ta świadomość spadła na mnie i bolała. Comic Con w San Diego jest pełen dorosłych, którzy wciąż mają ten pierwiastek czystości, a postać wiele dla nich znaczy. Gdy jednak dodasz wymogi rynku, przestajesz się już skupiać na duszy, a bardziej na upewnieniu się, że zarobisz jak najwięcej się da. Uważam, że to bolesne w każdej dziedzinie kultury. Pieniądze zepsuły nas i doprowadziły do załamania ekologicznego.

Garfield już kiedyś wspominał, że sprzeczał się z Amy Pascal (stojącej na cele Sony Pictures) w sprawie decyzji podejmowanych na tematów filmów z jego udziałem, ale “nie był w stanie ich uratować”.

Tymczasem już 17 grudnia do kin trafi Spider-Man: Bez drogi do domu, w którym według wielu plotek Garfield powróci do roli Spider-Mana (razem z Tobeyem Maguire’em, który grał tę postać w latach 2002-2007).