666. Czy to sam DIABEŁ grzebał przy sukcesie TEGO?
To, ekranizacja horroru Stephena Kinga, osiągnęła niebywały sukces. Zarówno artystyczny, gdyż cieszy się wyjątkowo przychylnymi opiniami, jak i komercyjny, gdyż zebrała z kin całkiem pokaźną sumę. Być może przyczyna takie stanu rzeczy nie bierze się z jakości samego filmu, ale… z działalności samego diabła?
Gdy przyjrzymy się bowiem końcowemu (na chwilę obecną) wynikowi box office’u, czyli wpływów, jakie dziełu Andresa Muschiettiego udało się zebrać z całego świata, zauważymy, że licznik stanął na bardzo ciekawej liczbie – 666 mln. dolarów. Przypadek? Być może, ale zdecydowanie wart odnotowania. Zwłaszcza w kontekście tego, o czym opowiada sam film, stanowiący metaforyczną opowieść na temat zła tkwiącego w człowieku, jak i kulturowego znaczenia samej liczby, uznawanej za jeden z symboli Szatana.
Tu jest potrzebna mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć.
Oczywiście zgodzę się co do jednego: że pewnie nikt nie zaprzątałby sobie tym głowy, gdyby nie to, że mówimy o horrorze. Ale pikanterii dodaje tu fakt, że taka sytuacja jest pierwszą w historii – przynajmniej według tego, co można wyczytać z tabelki światowych wpływów na stronie Box Office Mojo. Przyznać zatem trzeba, że gdy pominie się przypadkowość tej sytuacji i da się pełną wiarę temu, że Zło mogło puścić do nas oko, dając do zrozumienia, że miało coś ważnego Tym do przekazania, wówczas… dreszcz może przejść po plecach.
Abstrahując jednak od – działającej na wyobraźnię – diabelskiej symboliki, która ma tę wadę, że jest tylko symboliką, czyli czymś umownym, należy podkreślić jeden ważny fakt, sprowadzający całość zagadnienia na ziemię. Za sprawą spektakularnego sukcesu komercyjnego filmów To i Uciekaj!, rok 2017 przejdzie do historii kinowego horroru. Nigdy wcześniej łączne wpływy filmów tego gatunku danego roku nie osiągnęły tak wysokiego rezultatu. A mówimy tutaj o ponad miliardzie dolarów zysków ze światowych kin. Ani 1973, czyli rok Egzorcysty, ani 2004, czyli rok Piły, nie były tak prominentnymi latami dla horroru, jak rok 2017.
Czyżby diabeł czuwał?