BIRDMAN – zwiastun filmu nie o superbohaterze
Alejandro Gonzales Inarritu wraca w glorii i chwale. Co prawda, to jeszcze nic pewnego i więcej w tym mego “chciejstwa”, niemniej Inarritu to jeden z tych reżyserów, którzy mają bardzo wyrazisty podpis i kilka niewątpliwych arcydzieł na koncie. “Amorres Perros”, “21 gramów”, “Babel” to przykłady kina mozaikowego w najlepszym stylu, a “Biutiful” z 2010 roku to zdecydowanie bardzo dobry i bardzo niedoceniony jego ostatni film.
W tym roku czas na “Birdmana”, który zapowiada się wyśmienicie. Przed kilkoma dniami zadebiutował pierwszy pełny zwiastun i cóż, Michael Keaton przebudził się z wieloletniego letargu i nareszcie pokazuje się z najlepszej aktorskiej strony. Tegoroczny “RoboCop”, w którym Keaton charyzmą rozsadzał ekran zdecydowanie lepiej niż blaszany glina, był przystawką dla opowieści, w którym najlepszy z Batmanów gra pierwsze skrzypce. Przed kilkoma miesiącami myślałem, że będzie to historia autentycznego superbohatera, tyle że na opak – powiedzmy, że jak “Watchmen”, ale bliżej ziemi i z dala od fantastyki. Jednak “Birdman” to jedynie postać, którą bohater grany przez Keatona zagrał wiele lat temu, z czym jest identyfikowany zawsze i wszędzie. Jako aktor jest spalony i niespełniony; jako mąż, ojciec i przyjaciel – podobnie rozczarowany.
Batman-Birdman, Keaton-Thomson. Czujecie analogię?
Akcja i efekty specjalne to zdaje się duża zmyłka, działająca na zasadzie ekranizacji wyobraźni głównego bohatera, często pod dyktando irytacji i wkurzenia. Świetnie to wygląda.
Oprócz Keatona, który – nie mam co do tego wątpliwości – da świetny koncert aktorski, pojawi się i dawno nie widziany nie tak często ostatnio widywany Edward Norton, i popularna ostatnio Emma Stone, i Zach Galifianakis próbujący życia bez kaca, i Naomi Watts wracająca w objęcia Inarritu, i Andrea Riseborough, którą marzyłem znowu zobaczyć po “Niepamięci” i “Shadow Dancerze”. Obsada-bajka, a premiera i pierwsze reakcje juz na początku września, wraz z otwarciem festiwalu w Wenecji.
Czekam!