Autor zdjęć do MATRIXA krytykował atmosferę na planie sequeli słynnego filmu science fiction
Pierwsza część Matrixa przez wielu uważana jest za arcydzieło i jeden z najlepszych filmów science fiction w historii. Jego kontynuacje, Reaktywacja i Rewolucje, a także nakręcone po latach Zmartwychwstania, nie mają już tak dobrej reputacji. Okazuje się, że realizację drugiej i trzeciej części nieszczególnie dobrze wspomina sam operator kamery pracujący na planie – Bill Pope.
Filmowiec pojawił się niegdyś w podcaście innego słynnego operatora – Rogera Deakinsa – i opowiedział o swoich doświadczeniach.
Wszystko, co było świetne za pierwszym razem, przy kolejnych okazało się niedobre. Nie mieliśmy już swobody, ludzie patrzyli nam na ręce i czuliśmy dużą presję. W głębi za tym nie przepadałem i czułem, że powinniśmy iść w innym kierunku. Było dużo spięć i problemów osobistych, a to – mówiąc szczerze – widać na ekranie. Nie był to najbardziej wzniosły moment – ani mój, ani czyjkolwiek inny. Wachowskie przeczytały tę cholerną książkę Kubricka z której wynikało, że trzeba wyciskać ostatnie soki z aktorów i robić mnóstwo dubli. Chciałbym go wykopać i zabić na nowo.
Pope odniósł się też do tego, że druga i trzecia część powstawały jednocześnie, za jednym zamachem.
Zdjęcia trwające tak długo, 276 dni, otępiają duszę, umysł i sam film. Widać to też w przypadku “Hobbita” – czytając książki się tego nie czuje, bo można ją w każdej chwili odłożyć. W przypadku filmu to zbyt długi czas – są pewne granice.
Koniec końców, twórca potrafi znaleźć też pozytywne elementy i docenić trylogię jako całość – gdy ukończył transfer obrazu do 4K poczuł, że on i inni twórcą mogą być dumni ze swej pracy. Przy realizacji części czwartej Pope nie brał już udziału. Aktualnie zapowiedziana jest piąta.
Zgadzacie się, że sequele Matrixa nie dorównały oryginałowi?