NA KRAWĘDZI (2017). Gangsterka bez pazura
Michaël R. Roskam to niezbyt doświadczony reżyser, który ma jednak na koncie kilka interesujących tytułów: flamandzka Głowa byka (2011) była nominowana do Oscara, a pierwszy anglojęzyczny film Brudny szmal (2014) był warty uwagi szczególnie dzięki świetnym rolom Toma Hardy’ego i Jamesa Gandolfiniego w jednym z jego ostatnich występów. W obu tych produkcjach zagrał natomiast Matthias Schoenaerts, jeden z czołowych belgijskich i europejskich aktorów ostatnich kilku lat, i to właśnie on jest gwiazdą Na krawędzi, najnowszego filmu Roskama, z którym Belg gościł w pozakonkursowej sekcji tegorocznej edycji festiwalu w Wenecji.
Na papierze Na krawędzi to prawdziwy hit: para zdolnych i atrakcyjnych aktorów (obok 40-letniego Schoenaertsa piękna i młodsza od niego o 16 lat Adèle Exarchopoulos), gangsterska tematyka, świat wyścigów samochodowych i szalona miłość. Roskam miał do dyspozycji wszelkie dane, by stworzyć współczesną, europejską wersję Bonnie i Clyde’a, ale z niewiadomych przyczyn nie sprostał zadaniu. W Na krawędzi (komu przyszło do głowy, by przetłumaczyć tytuł identycznie, jak klasyka lat 90. z Sylvestrem Stallone’em?) wszystkie powyższe elementy zostają zaledwie zarysowane, naprędce wtłoczone w wielowątkową fabułę, przez co żaden z tych tematów ani żadna z konwencji filmowych nie otrzymują wystarczająco dużo czasu, by stać się wiodącymi. Na krawędzi staje się przez to szytym grubymi nićmi patchworkiem, nie zaś sprawnie wykonaną hybrydą gatunkową, której oczekiwaliby widzowie.
W najnowszym dziele Roskama głównym bohaterem jest Gino Vanoirbeek, przez przyjaciół zwany Gigim, przystojny i dobrze sytuowany Flamand, który – jak dowiadujemy się już ze sceny otwierającej film – od najmłodszych lat zmuszony jest do ciągłego uciekania. Poznajemy go jednak w momencie, gdy jego życiowa sytuacja wydaje się stabilna, tym bardziej że właśnie zakochuje się w sporo młodszej od siebie Bénédicte „Bibi” Delhany, kierowcy rajdowym i córce bogatego przedsiębiorcy. Oboje szybko tracą dla siebie głowy, brnąc coraz głębiej w namiętny romans. Jednak w zachowaniu Gigiego pojawia się coraz więcej nerwowości, przez co Bibi nabiera podejrzeń. Po pewnym czasie dziewczyna poznaje prawdę na temat „życia zawodowego” swojego narzeczonego, ale wtedy jest już za późno, by cokolwiek zmienić. Spirala fatalnych wydarzeń została wprowadzona w ruch, a jedyne, co mogą zrobić bohaterowie, to zminimalizować straty.
Podobne wpisy
Film Roskama można podzielić na dwie części ze względu na ilość i dynamikę akcji: pierwsza to dość mozolne wprowadzenie w historię, próba pogłębienia rysów psychologicznych postaci, która ostatecznie okazuje się nieudana. Postać Bibi jest spłycona do granic możliwości i stanowi kolejną siermiężną realizację stereotypu „kobiety gangstera” – bez charakteru, pokornie słuchającej swego partnera i pozostającej przy nim mimo jego nielegalnych przedsięwzięć. Druga część filmu jest z kolei bardzo dynamiczna, a także obfitsza w dramatyczne zwroty akcji. Cóż z tego, skoro ów dramat na ekranie rozgrywa się wśród papierowych postaci? Szkoda tym bardziej, że był tu potencjał na naprawdę mocne kino, wywołujące konkretne emocje i niewypadające z pamięci jeszcze przed pojawieniem się napisów końcowych. W przypadku Na krawędzi to akurat chwile tuż przed zakończeniem filmu należą do najmocniejszych podczas całego seansu – jazda kamerą przez całą, jeszcze nieobudzoną Brukselę to świetne osiągnięcie techniczne, które jednak ma się nijak do całości, w ostatecznym rozrachunku dosyć mdłej.
Szkoda potencjału aktorskiego, szkoda reżysera, którego kariera zdawała się rozwijać bardzo harmonijnie. Co prawda chłodne recenzje z festiwalu w Wenecji nie przeszkodziły Belgom w zgłoszeniu Na krawędzi do Oscara w kategorii filmu nieanglojęzycznego, ale już dziś wiadomo, że dzieło Roskama nie załapało się nawet na shortlistę. I dla nikogo, a przede wszystkim dla samych Belgów, nie powinno być to zaskoczeniem.
korekta: Kornelia Farynowska