THE DROP – Tom Hardy i James Gandolfini w kryminale Lehane’a
“The Drop” ma takie części składowe, że z miejsca powinien być uznany za jeden z najciekawiej zapowiadających się filmów 2014 roku. Pierwszy zwiastun już jest. Film, znany dotychczas pod tytułem “Animal Rescue”, zapowiada się wyśmienicie.
Po pierwsze – być może najważniejsze – za scenariusz odpowiada Dennis Lehane, znakomity amerykański pisarz, na podstawie którego powieści powstały 3 dzieła ocierające się o wybitność: “Mystic River” (znane jako “Rzeka tajemnic”), “Gone baby gone” (znane jako “Gdzie jesteś, Amando”) i “Shutter Island” (znane jako “Wyspa tajemnic”). To jeden z tych pisarzy, którzy maja olbrzymie szczęście do kinowych ekranizacji – mimo tego, że adaptacje Eastwooda, Afflecka czy Scorsese nie są dosłownym przełożeniem języka wyśmienitych powieści na język filmu (z czego często robiony jest zarzut), to jednak są wierne moralnym dwuznacznościom prozy Lehane’a, wzbudzają dyskusje, prowokują, intelektualnie podniecają. Nawet w swoim gatunku – kryminale, thrillerze – są to dzieła bardzo wyraziste, niejednokrotnie stawiane jako wzór pewnego rodzaju niebanalności w oklepanej konwencji. Bo taka właśnie jest proza Lehane’a: prosta, o proweniencji typowo “dochodzeniowej”, ale stawiająca czytelnika przed ciekawymi, zaskakującymi problemami, które – co ciekawe – niekoniecznie są rozwiązywane zgodnie z oczekiwaniami czytelnika. Kto z Lehanem nie miał do czynienia, ten czym prędzej zaległości powinien nadrobić, tym bardziej, że w Polsce chyba wszystko jest dostępne bez problemu.
Oczywiście trudno przeoczyć fakt, że “The drop” nie jest oparty na powieści Lehane’a, a jest oryginalną historią. Tutaj jednak nie mam aż takich wątpliwości co do spodziewanej jakości, tak jak miałem w przypadku Cormaca McCarthy’ego i “Adwokata”. To kompletnie inny sposób opowiadania historii, inne tło, inaczej konstruowani bohaterowie, inne problemy, przeszkody, cele stawiane przed bohaterami i czytelnikami/widzami. Lehane, inaczej niż McCarthy, nie bawi się alegoriami i metafizyką, tylko stoi twardo na ziemi, przy ludziach z krwi i kości – dlatego bardziej mu ufam niż autorowi “Drogi” i dlatego wierzę, że “The drop” nie będzie wtopą podobną do filmu Ridleya Scotta. Potknąć się można ale Lehane-scenarzysta wydaje sie pewniejszy (tym bardziej, że pracował nad scenariuszem “The Wire” chociażby).
Na pewno pomoże w tym kapitalna obsada. To drugi argument za “The drop”. Tom Hardy w roli głównej – jak dla mnie to aktorska czołówka wśród nowych twarzy i gość, który charyzmą niszczy popularniejszych Ryana Goslinga czy Josepha Gordona-Levitta. Facet, którego chcę jak najczęściej oglądać na ekranie i cieszę się, że jeszcze “Locke” z jego udziałem wchodzi do kin w kwietniu. Hardy’emu towarzyszy James Gandolfini w naprawdę ostatniej roli (zeszłoroczne “Enough Said” było przedostatnie) i w zwiastunie wypada świetnie. Odnoszę wrażenie, że po zakończeniu “Rodziny Soprano” dopiero teraz Gandolfini zerwał maskę Tony’ego i coraz częściej pokazywał się w dobrych, wyraźnych rolach. Szkoda, wielka szkoda, że trwało to zbyt krótko. Obok nich – Noomi Rapace, która wciąż szuka miejsca w Hollywood.
Film reżyseruje Michael Roskam, Belg, którego film – “Bullhead” – był nominowany do Oscara za najlepszy obraz nieanglojęzyczny. “Głowy byka” nie widziałem, ale z tego co wiem, film spotkał się z bardzo dobrymi recenzjami.
Wypatrujcie “Wrzuty” jesienią!
https://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=ARQlxWQ8Dwo