Rocky Balboa vs. Wściekły byk – zwiastun „Grudge Match”

Sylvester Stallone, mimo romansu z B-klasowymi produkcyjniakami, potrafi zaskoczyć. Niedawno zobaczyliśmy pierwsze materiały z „Escape Plan”, w którym partnerem Sly’a jest Arnold Schwarzenegger – to wystarczający powód, żeby kupować bilet w ciemno. A teraz czas na „Grudge Match”, w którym głównym oponentem podstarzałego Rocky’ego jest sam Robert de Niro – to ich drugie spotkanie na jednym planie, bowiem tak się zdarzyło, że obaj wyśmienicie zagrali w „CopLand” sprzed 16 już lat.
Zwrot „podstarzały Rocky” jest w tym przypadku bardzo na miejscu, bo „Grudge Match” okazuje się być niczym sequel „Rocky’ego Balboa”, czyli ostatniej części sagi, w której Stallone powraca na ring po latach. Ot, najnowszy film to czytelna trawestacja historii najsłynniejszego z filmowych bokserów, który szykuje się do swej ostatniej walki z odwiecznym przeciwnikiem. Zamiast powagi, skupiania się na problemach obowiązkowości, honoru, życia w zgodzie z samym sobą (upraszczając historię Rocky’ego) – mamy wygłupy emerytowanych bokserów z licznymi mrugnięciami do widza znającego Rocky’ego (scena z mięsem!), jak i „Wściekłego byka”, wszak de Niro po 30 latach wskakuje znowu na ring – nie obędzie się od swoistych cytatów. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Na drugim planie szaleje Alan Arkin, który powtarza rolę skurczybyka z „Argo”, ale jak dla mnie, ten wybitny w końcu aktor, nie musi niczego nikomu udowadniać i wystarczy, że bawi się na planie równie dobrze jak de Niro i Stallone. Uwaga! Na drugim planie dawno nie widziana… Kim Basinger! Reżyseruje Peter Segal, czyli spec od mniej lub bardziej kasowych komedii – „50 pierwszych randek”, „Dwóch gniewnych ludzi”, „Naga broń 33 i 1/3”, „Dorwać Smarta”.
Wygląda sympatycznie.