search
REKLAMA
News

Odkryj zwiastun “The Discovery”! (AKTUALIZACJA 23.02.2017)

Jacek Lubiński

24 lutego 2017

REKLAMA

Wyobraźcie sobie świat, w którym śmierć nie stanowi już odwiecznej tajemnicy życia i nie oznacza końca – taki, w którym istnienie zaświatów zostało naukowo udokumentowane. Co wtedy? Czy religia urosłaby wtedy w siłę, a może wręcz przeciwnie – straciła na znaczeniu? A może nasza bytność na ziemi, łez padole przestałaby mieć jakikolwiek sens, zmuszając wielu ludzi do masowego popełniania samobójstw? Brzmi równie fantastycznie i przerażająco, co groteskowo. Ale z takiego założenia wychodzi właśnie fabuła The Discovery – filmu Charliego McDowella na podstawie scenariusza samego reżysera i Justina Ladera.

Akcja zaczyna się w rok po udowodnieniu życia po życiu i oscyluje wokół kobiety i mężczyzny, którzy zakochują się w sobie w tych niecodziennych okolicznościach, godząc się zarazem ze swą tragiczną przeszłością. Tyle z opisu producenta filmu – coraz śmielej poczynającej sobie na kinowym poletku internetowej “wypożyczalni” filmów Netflix, od paru lat z ochotą produkującej kolejne ciekawe tytuły do swojej biblioteki/ramówki. Ze zwiastuna nie dowiemy się o wiele więcej, gdyż został zmontowany w intrygujący i jednocześnie odpowiednio tajemniczy sposób. Początkowo sielankowa atmosfera, zgrabnie upływająca w takt nieśmiertelnego szlagieru “Only the Lonely” Roya Orbisona, szybko ustępuje więc montażowi coraz bardziej niepokojących, wręcz psychodelicznych scen. To robi wrażenie.

Przykuwa również uwagę obsada. Rooney Mara w blond, wręcz białych włosach, znany z serialu Fargo Jesse Plemons czy szukający najwyraźniej odmiany dla swojego komediowego wizerunku Jason Segel (nie on pierwszy i nie ostatni), który zastąpił w tej roli Nicholasa Houlta. A na deser Robert Redford w jednym ze swoich ostatnich występów przed emeryturą. Za zdjęcia odpowiada operator Victorii, Sturla Brandth Grøvlen, a za muzykę nietypowe, ale ciekawe duo Danny Bensi i Saunder Jurriaans (Autopsja Jane Doe).

Produkcja, którą w większości nakręcono na Rhode Island, a której czas zamyka się w 110 minutach, właśnie traci swoje dziewictwo na festiwalu w Sundance i w zależności od opinii tamtejszej widowni doczeka się dalszej dystrybucji. Na Netflixie film ma mieć premierę 31 marca tego roku, czyli relatywnie niedługo. Pozostaje czekać i liczyć na równie niebanalny co zwiastun efekt końcowy.

AKTUALIZACJA 23.02.2017

Ukazał się także pełniejszy zwiastun, w którym możemy obejrzeć już nieco konkretów – w tym także próbkę występu Redforda. Szczęśliwie nie przesadzono z odkrywaniem kolejnych kart i cały projekt wciąż pozostaje odpowiednio tajemniczy i intrygujący, co daje nadzieję na dobre kino.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA