“I, Frankenstein” – pierwszy zwiastun
Wreszcie, po miesiącach czekania i wpatrywania się do bólu w fotos z gołą klatą Eckharta i plakat z ubranym Eckhartem dzierżącym w dłoniach stalowe ostrza (czemu nie spluwy, jak w komiksie? – nie wiadomo), doczekałem się trailera “I, Frankenstein”. Bardzo pozytywne wrażenie wywarły na mnie wszelakie wylatujące w powietrze budynki oraz warstwa… merytoryczna, krótkie sceny dialogowe i inne bez latających demonów i płomieni w tle (o nich w dalszej części wpisu). One-liner “Frankenstein must be destroyed!” – będący oczywistym nawiązaniem do klasyka Hammera – na pewno będzie tekstem filmu, a Adam (Eckhart) wpadający widowiskowo przez okno i lądujący na podłodze, to jak dla mnie scena-wizytówka “I, Frankenstein”. Film prezentuje się doskonale pod względem dźwięku i muzyki oraz, mimo maniery “teledysku MTV”, montażu. Czy tak samo “młodzieżowo” będzie posklejana finalna wersja dzieła Stuarta Beattie, i czy utrzyma takie dynamiczne tempo, przekonamy się dopiero w kinie…
Sceny walk powietrznych z demonami (całkiem niezły design, są jakby wykute z kamienia), nasuwają chwilami niezdrowe skojarzenia z “Van Helsingiem” czy, co gorsza, z “Legionem”, a ja nie przepadam za tego rodzaju uskrzydlonymi cyfrowymi atrakcjami. To właśnie na animacji latających stworów może – oby nie – poślizgnąć się “I, Frankenstein”, choć w trailerze nie brakuje kapitalnych ujęć z ich udziałem. Sekwencje akcji przesiąknięte są niebezpiecznie CGI, w kilku miejscach trochę niedopracowanym, np. Adam stojący na dachu budynku jest moim zdaniem do poprawienia. Film ma wejść do kin w 2014 roku, a już dziś zdaje się ustępować poziomem efektów takim produkcjom sprzed lat, jak “Transformers 1 , 2, 3” czy “Avatar” – choć to nie zarzut, bo mało który film jest dziś w stanie podskoczyć do poziomu wizualnych perełek Baya czy Camerona.
Reasumując, mimo chwilami ambiwalentnych odczuć (przeładowanie akcją, ogień w co drugiej scenie ;), po kilkukrotnym obejrzeniu tego niezgorszego, bardzo energetycznego trailera, wciąż mocno wierzę w ten film, a szczególnie w potencjał drzemiący w historii, ledwie liźniętej w zajawce. I wciąż mam nadzieję, że forma, choć demolka o epickim zacięciu cieszy oko, nie zdominuje treści. Monstrum włóczące się od stuleci po świecie i wrzucone w nasze czasy by walczyć po stronie ludzi, to temat samograj na pasjonujące, angażujące kino przygodowe, i na taki efekt końcowy liczę. Film ma trafić na srebrne ekrany 24 stycznia 2014 roku, także, a może przede wszystkim w wersji 3D IMAX.
Odwiedź Blog autora: CinemaFrankenstein.blogspot.com