Affleck, jeszcze przed Batmanem, da nam film gangsterski
Ben Affleck, w przerwie pracy nad adaptacjami komiksów DC, wraca na reżyserski stołek autorskiego projektu. Aktor i reżyser w jednej osobie, jeszcze zanim da światu nową, samodzielną wizję przygód Mrocznego rycerza, zaprezentuje gangsterski kryminał pt. Live by Night. Oczywiście, zagra w nim główną rolę, i tym samym na moment zastąpi ciasnawy, czarny trykot, eleganckim garniturem i kapeluszem.
Akcja nowego dramatu od Afflecka rozgrywa się na Florydzie, w latach dwudziestych, czyli za czasów prohibicji. Jak dobrze wiemy, zakaz handlu alkoholem był dla gangsterów wyborną okazją do zaistnienia i dorobienia się niemałych pieniędzy. Joe Coughlin, główny (anty)bohater opowieści, przechodzi właśnie taką drogę na szczyt, okraszoną wieloma trupami. Ale w jego przypadku pikanterii ma dodawać fakt, że… jest synem Bostońskiego nadinspektora policji.
Scenariusz (również autorstwa Afflecka) powstał na podstawie powieści Denisa Lehane o tym samym tytule. Obsada wygląda imponująco. Prócz samego twórcy, w filmie wystąpi dużo znanych osób, m.in.: Elle Fanning, Brendan Gleeson, Sienna Miller, Zoe Saldana i Chris Cooper. Warto nadmienić, że jednym z producentów projektu jest Leonardo DiCaprio. Najwyraźniej potrzebne było wsparcie finansowe, gdyż film zgromadził niemały budżet – 110 mln zielonych. Dodam jeszcze – bo wiem, że dla wielu jest to istotne – że film dostał kategorię R, ale z racji podejmowanej tematyki, nie powinno to nikogo dziwić.
Niby wszystko gra jak trzeba, jest chwytny pomysł na fabułę, jest fajna obsada, jest w końcu odpowiednia osoba za sterami. Zachęcająco wypadają też materiały promocyjne, na czele ze zwiastunem i plakatem. Ale jakoś akurat po mnie to wszystko spływa. Po pięciu sezonach Zakazanego imperium mam wrażenie, że więcej w temacie gangsterki za czasów prohibicji powiedzieć się już nie da. Ale ufam Affleckowi-reżyserowi już od czasu wybitnego Gdzie jesteś Amando, więc może i tym razem mnie czymś zaskoczy.
Film wchodzi do kin już w styczniu 2017.