SIR SIDNEY POITIER. Ten, który wygrał z rasizmem
Widzowie, zwłaszcza ci młodsi, za najznakomitszego afroamerykańskiego aktora uznają zapewne Denzela Washingtona, ale publika zaznajomiona z hollywoodzkimi klasykami wie, że kto inny był pierwszym czarnoskórym herosem Krainy Snów. Ów heros obchodzi dziś piękny jubileusz, bowiem sir Sidney Poitier przyszedł na świat dokładnie dziewięćdziesiąt lat temu.
A wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby Evelyn i Reginald Poitierowie, para pochodzących z Bahamów farmerów, nie załatwiali akurat spraw biznesowych w Miami na Florydzie. Właśnie tam, na dwa miesiące przed terminem, 20 lutego 1927 roku urodził się Sidney, który prawdopodobnie nie przeżyłby, gdyby jego rodzice nie zdecydowali się na pozostanie w Miami do czasu, aż malec nabierze sił. Powiększona już rodzina Poitierów powróciła na Cat Island, jedną z centralnych wysp Bahamów, gdzie Sidney wychowywał się do dziesiątego roku życia, kiedy to przeniósł się z rodzicami do Nassau, stolicy środkowoamerykańskiego archipelagu. Tam spędził zaledwie pięć lat, po czym państwo Poitier wysłali syna do Miami, by uczył się życia od starszego brata. Na Florydzie zabawił jeszcze krócej, bo już po roku pracował jako pomywacz w nowojorskich knajpach. Dzięki zaprzyjaźnionemu kelnerowi Sidney nauczył się czytać, a wkrótce zaciągnął się do armii. Był rok 1943, więc szesnastoletni Poitier musiał nakłamać komisji, by zostać przyjętym do wojska, ale jego „służba” nie trwała długo – przez krótki okres był pomocnikiem w szpitalu psychiatrycznym, aż wreszcie sam zasymulował chorobę umysłową, by zostać zwolnionym. Po powrocie do cywila zamierzał nadal zajmować się zmywaniem naczyń, ale wobec braku możliwości zgłosił się na otwarty nabór do American Negro Theatre, wówczas największej tego typu instytucji dla czarnoskórych aktorów.
Biorąc pod uwagę, że w tamtym czasie Sidney nie umiał zbyt dobrze czytać, a w dodatku odznaczał się mocnym akcentem z Bahamów, nie można dziwić się, że jego casting trwał zaledwie kilkanaście sekund – bo tyle wystarczyło, by zorientować się, że Poitier ani z aktorstwem, ani na dobrą sprawę z czytaniem nie ma wiele wspólnego. Odrzucony Sidney nie zniechęcił się jednak – wręcz przeciwnie! Po jeszcze jednym nieudanym castingu w American Negro Theatre zaoferował kierownictwu swoje usługi jako… dozorca, byle tylko pozwolono mu na uczestniczenie w zajęciach prowadzonych przez teatr. I choć szybko miał zostać skreślony ze względu na to, iż był „nierokującym” studentem, dzięki sympatii kolegów został zaangażowany do spektaklu jako dubler – dla odmiany „bardzo rokującego” – Harry’ego Belafonte. W dniu premiery przedstawienia po raz pierwszy dała o sobie znać Opatrzność – wobec zobowiązań rodzinnych głównego aktora Sidney musiał go zastąpić, a że do roli przygotowywał się solidnie, zrobił wrażenie na wszystkich zebranych na widowni, między innymi na broadwayowskim reżyserze, który z miejsca zaproponował mu rolę w adaptacji Lizystraty Arystofanesa. Sen Poitiera zaczął się spełniać i mimo że dał się pokonać tremie i pomylił pierwsze słowa wypowiedziane przez siebie na Broadwayu, został odebrany bardzo pozytywnie. Po kilku latach Sidney łączył regularne występy w nowojorskich przedstawieniach z pierwszymi rolami w kinie oraz… pracą pomywacza, z której nie zrezygnował nawet po pierwszych aktorskich sukcesach. Mimo że wciąż brakowało mu pieniędzy, potrafił odrzucić możliwość zagrania roli wartej siedemset pięćdziesiąt dolarów ze względów ideologicznych. Właśnie dzięki tej decyzji poznał zresztą swego pierwszego agenta, Martina Bauma, który pozostał nim aż do śmierci w 2010 roku.
W kinie debiutował w 1950 roku i to od razu dużą rolą w Bez wyjścia Josepha L. Mankiewicza, gdzie zagrał pierwszego afroamerykańskiego lekarza w miejskim szpitalu, napotykającego na rasistowskie traktowanie ze strony pacjentów. Ta rola niejako „ustawiła” pozycję Sidneya na ideologicznej mapie Hollywood – rosły aktor stał się wówczas orędownikiem praw czarnoskórych Amerykanów i niemal każdy kolejny jego występ w filmie był „zaangażowany”. Jego ekranowy wizerunek stał w kontrze do wielu wcześniejszych afroamerykańskich aktorów, którzy najczęściej – zamiast walczyć z rasizmem i nierównością społeczną – zajmowali się rozśmieszaniem widzów. Dużym przełomem w karierze Poitiera była rola w Szkolnej dżungli Richarda Brooksa, gdzie – mimo że miał już dwadzieścia osiem lat – Sidney zagrał ucznia liceum dla trudnej młodzieży. W kolejnych latach pojawiał się na ekranie coraz częściej, by w 1957 roku pojawić się w aż czterech dużych produkcjach, w tym w Na skraju miasta Martina Ritta, znakomitym dramacie, w którym partnerował samemu Johnowi Cassavetesowi. To właśnie ta rola przyniosła Poitierowi pierwszą istotną nominację – w 1958 miał szansę na zdobycie nagrody BAFTA i choć ostatecznie musiał obejść się smakiem, to przegranie z Henrym Fondą i jego rolą w Dwunastu gniewnych ludziach hańby nie przynosi. Rok 1957 był na dobrą sprawę prawdziwym początkiem drogi Sidneya na szczyt. Już w kolejnym sezonie, jako pierwszy afroamerykański aktor w kategorii konkursowej, został nominowany do Oscara oraz otrzymał nagrodę BAFTA za Ucieczkę w kajdanach Stanleya Kramera, w której stworzył jeszcze jeden znakomity duet ekranowy, tym razem z Tonym Curtisem. W 1959 roku zagrał w pierwszej broadwayowskiej adaptacji sztuki Lorraine Hansberry A Raisin in the Sun, opowiadającej o losach czarnoskórej rodziny zamieszkującej jedną z dzielnic Waszyngtonu. Później ze sporym sukcesem (nominacja do Złotego Globu i nagrody BAFTA) powtórzył tę rolę także w ekranizacji tego dramatu z 1961 roku autorstwa Daniela Petriego, która zapoczątkowała doskonałą w wykonaniu Sidneya dekadę lat sześćdziesiątych.
W 1963 roku stało się coś, na co czekali wszyscy czarnoskórzy aktorzy w Hollywood – jeden z nich został nagrodzony Oscarem w głównej kategorii. Rolą w Polnych liliach Ralpha Nelsona Poitier potwierdził talent komediowy i zapracował na uznanie Akademii, a także kapituły przyznającej. Raz jeszcze wcielił się też w postać Afroamerykanina walczącego ze stereotypem „czarnego niewolnika” – Homer (imię często „nadawane” niewolnikom na plantacjach), który zatrudnia się u zakonnic chcących wybudować kaplicę gdzieś na środku pustyni, musi przeciwstawiać się nadużywającej jego pomocy matce przełożonej, wielokrotnie podkreślając, że jest wykwalifikowanym pracownikiem, nie zaś niewolnikiem. Polne lilie do dziś stanowią znakomity przykład opowieści o tolerancji i poszanowaniu dla innych kultur i nacji, dla czarnoskórych aktorów zaś na zawsze będą symbolem początku nowej ery. Paradoksalnie jednak dla samego Poitiera nagroda ta stała się przyczynkiem do rozważań nad własnym statusem w Hollywood – czy Akademia wyróżniła jego faktyczny talent aktorski, czy może był to jedynie sprytny wybieg, by usankcjonować symboliczny status Sidneya i uwolnić nieco rasowe napięcia w Fabryce Snów? Ów Oscar mógł być przecież jednym z następstw wydarzeń z sierpnia 1963 roku, kiedy to setki tysięcy Amerykanów zorganizowało słynny marsz na Waszyngton, podczas którego Martin Luther King Jr. wygłosił swe legendarne przemówienie. Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości na temat rzeczywistej sytuacji Sidneya w amerykańskim przemyśle filmowym, musiał wyzbyć się ich w zupełności w ciągu następnych kilku lat, w trakcie których Poitier występował regularnie w dużych produkcjach: The Bedford Incident Jamesa B. Harrisa, Największej historii, jaką kiedykolwiek opowiedziano George’a Stevensa czy W cieniu dobrego drzewa Guya Greena (wszystkie tytuły z 1965 roku). Kilkanaście miesięcy później Sidney trafił już na sam szczyt, zostając najbardziej kasowym aktorem w box office.
Tytuł ten może dziwić, zważywszy, że otrzymał go za rok 1967, kiedy to zagrał w trzech niespecjalnie widowiskowych, ale znakomitych filmach – Nauczycielu z przedmieścia Jamesa Clavella, w którym dawny niepokorny uczeń zamieniał się w belfra, W upalną noc Normana Jewisona (z którego pochodzi najsłynniejszy cytat Poitiera, “They call me Mr. Tibbs!”) oraz Zgadnij, kto przyjdzie na obiad Stanleya Kramera, które do dziś pozostaje jednym z najlepszych dzieł filmowych traktujących o uprzedzeniach rasowych. Te trzy filmy, z których najdroższy miał budżet w wysokości czterech milionów dolarów, zarobiły w amerykańskich kinach ponad sto dwadzieścia milionów, windując sir Sidneya na pozycję jednego z czołowych aktorów Hollywood. Poitier nie tylko stał się pierwszym tak kasowym czarnoskórym aktorem, ale przeszedł do historii także dzięki słynnej scenie z filmu W upalną noc, kiedy to jego bohater, afroamerykański policjant, zostaje spoliczkowany przez majętnego przedsiębiorcę z Południa, lecz nie pozostaje mu dłużny. Napięcie w tej scenie wprost rozsadzało ekran, a znaczenie tego zabiegu było niebagatelne – oto bogaty właściciel ziemski, wciąż hołdujący idei niewolnictwa, zostaje sprowadzony na ziemię przez wykształconego i doświadczonego afroamerykańskiego detektywa, który nie zamierza dać się zastraszyć białemu obywatelowi.
Z bogatego dorobku Poitiera, w którym znaleźć można liczne przypadki przełamywania rasowych schematów na ekranie, ta właśnie scena jawi się jako najbardziej emblematyczna i zasłużona dla obalania etnicznych stereotypów w Hollywood. Postać Virgila Tibbsa z W upalną noc stała się zresztą jedną z najbardziej popularnych kreacji sir Sidneya, do której powracał jeszcze dwukrotnie: w Nazywam się Tibbs (1970) Gordona Douglasa i Organizacji (1971) Dona Medforda. I to był tak naprawdę koniec wielkiego okresu w karierze sir Sidneya Poitiera, nigdy bowiem nie nawiązał już do największych sukcesów, zaś nominacje do Złotego Globu i nagrody BAFTA za W upalną noc były tak naprawdę ostatnimi wyróżnieniami tego kalibru dla pochodzącego z Bahamów aktora, nie licząc honorowego Oscara z 2002 roku. W kolejnych dekadach Poitier nie stronił od aktorstwa, pojawiając się między innymi w popularnych W pogoni za śmiercią (1988) Rogera Spottiswoode’a czy Włamywaczach (1992) Phila Aldena Robinsona. Ostatnią rolę zagrał w telewizyjnym filmie The Last Bricmaker in America (2001) Gregga Championa, udając się po niej na zasłużoną emeryturę. W trakcie swej znaczonej sukcesami kariery Poitier parał się także reżyserią: w latach 1972–1990 nakręcił dziewięć pełnometrażowych filmów, z których największy sukces osiągnęły komedie Czyste szaleństwo z Richardem Pryorem i Genem Wilderem (trzeci wynik w amerykańskim box office w 1980 roku) oraz Tata duch (1990) z Billem Cosbym, stałym współpracownikiem Poitiera-reżysera.
Pod koniec kariery aktorskiej, a także po jej zakończeniu, sir Sidney poświęcał się pracy dyplomatycznej jako ambasador Bahamów: w Japonii (1997–2007) oraz dla UNESCO (2002–2007). W 2009 roku prezydent Barack Obama przyznał Poitierowi Prezydencki Medal Wolności i trudno wyobrazić sobie aktora bardziej zasługującego na ten zaszczyt. Kończący dziś dziewięćdziesiąt lat sir Sidney Poitier w trakcie trwającej sześćdziesiąt lat kariery aktorskiej niejednokrotnie zapracował bowiem na to, by Denzelowi Washingtonowi, Mahershali Alemu czy nawet Devowi Patelowi łatwiej żyło się dziś w Hollywood.
korekta: Kornelia Farynowska