VAL KILMER mówi o tym, dlaczego tylko raz zagrał BATMANA
W 1995 roku na ekrany kin trafił Batman Forever Joela Schumachera, w którym w rolę słynnego bohatera wcielił się Val Kilmer, zastępując Michaela Keatona. Choć Schumacher zrealizował później jeszcze jeden film o Batmanie (którym był oczywiście niesławny Batman i Robin), Kilmer nie wziął w nim już udziału, co przez lata tłumaczył tym, że prace na planie kolidowałyby z realizacją innej produkcji – Święty (sam Schumacher mówił, że praca z Kilmerem nie należała do najłatwiejszych). W nowym wywiadzie aktor wrócił do tej kwestii.
Podczas rozmowy z “New York Times”, Kilmer wyznał, dlaczego wcielanie się w Batmana nie zrobiło na nim większego wrażenia. Aktor zaznaczył, że lubi wcielać się w postaci z głębią, a jeśli jej nie ma, to czerpie przyjemność z grania zwyczajnie rozrywkowych bohaterów. Tymczasem na planie Batmana Forever dotarło do niego, że rola nie spełnia żadnego z tych warunków. Miało to związek z odwiedzinami Warrena Buffetta i jego wnuków. Gdy dzieci pojawiły się na planie, Kilmer w kostiumie kompletnie nie zrobił na nich wrażenia – w zamian pobiegły oglądać rekwizyty i pojazd Batmana. Wtedy aktor uświadomił sobie, że pod maską mógłby być każdy.
Dlatego tak łatwo mieć pięciu lub sześciu Batmanów – wcale nie chodzi konkretnie o niego.
Aktor jednocześnie utrzymuje, że terminy realizacji Batmana i Robina oraz Świętego kolidowały ze sobą, choć z jego wypowiedzi można wywnioskować, że nieszczególnie mu to przeszkadzało. Kontynuacja z udziałem George’a Clooneya dziś przez wielu widzów traktowana jest jako jeden z najgorszych filmów w dziejach, po jej premierze minęło aż 8 lat, zanim Batman znów pojawił się na ekranie – tym razem z twarzą Christiana Bale’a.
Jak podobał wam się Kilmer w roli Batmana?