ERNIE HUDSON z “Pogromców duchów” ma złe wspomnienia dotyczące klasyka science fiction. Aktor opowiada
Pogromcy duchów to jeden z klasyków lat 80. W filmie science fiction wyreżyserowanym przez Ivana Reitmana wystąpili Dan Aykroyd, Bill Murray, Harold Ramis oraz Ernie Hudson – ten ostatni pojawił się ostatnio w programie Howarda Sterna, gdzie wyjawił, w jaki sposób obchodzono się z nim i jego postacią za kulisami.
Hudson wspomina:
Dołączyłem później i musiałem znaleźć swoje miejsce – wszyscy na planie ciepło mnie przyjęli. W przeciwieństwie do studia, które zachowywało się tak także później. To było trudne – byłem częścią filmu, ale wciąż byłem zsuwany na dalszy plan. Ivan był wspaniały i bardzo go doceniam. W oryginalnym scenariuszu Winston był obecny od początku filmu, ale tekst przepisano tak, że ostatecznie pojawił się dopiero później. Czułem, że to wszystko jest celowe. Zabrakło mnie na plakacie. Wiem, że fani widzą to inaczej i jestem im wdzięczny, bo wiele dzieciaków utożsamiało się z Winstonem. Ale to nie było łatwe. Z psychologicznego punktu widzenia to był najtrudniejszy film, jaki zrobiłem.
Hudson dodał, że stara się nie brać tego osobiście.
Jeśli jesteś osobą Afroamerykaninem w tym kraju i przydarzy ci się coś złego, zawsze możesz to zrzucić na karb tego, że jesteś czarny. To jednak ostatnia rzecz, jaką chcę robić. Nie chcę mówić o nikim źle, ale to było trudne. 10 lat zajęło mi, żeby zacząć cieszyć się tym filmem. Kiedy zaczynałem w tym biznesie, wszyscy mówili mi, że to niemal niemożliwe, żeby odnieść sukces. Kiedy jednak wystąpisz w tak popularnym filmie, to może zmienić twoją karierę. Z “Pogromcami duchów” się tak nie stało. Dwa i pół roku trwało, zanim dostałem kolejną rolę.
Hudson powtórzył rolę Winstona w Pogromcach duchów II oraz Pogromcach duchów: Dziedzictwie.