AMY SCHUMER dostawała groźby śmierci po gali oscarowej. “Niesamowita mizoginia”
Tegoroczną ceremonię rozdania Oscarów prowadziły Wanda Sykes, Regina Hall i Amy Schumer. Ta ostatnia wywołała kilka kontrowersji swoimi żartami.
Niesmak widzów wywołała przede wszystkim uwaga, że nominowana tamtego wieczoru Kirsten Dunst jest jedynie “wypełniaczem miejsca” podczas ceremonii. Schumer odnosiła się później do tej kwestii, zapewniając, że żart został wcześniej uzgodniony z Dunst, a aktorka po prostu wzięła udział w zaplanowanym skeczu. Okazuje się jednak, że żart doprowadził do tego, że Schumer zaczęto grozić śmiercią. W podcaście Howarda Sterna skomentowała to nawiązując do kontrowersji z Willem Smithem, który spoliczkował Chrisa Rocka.
Były na tyle poważne, że zwrócił się do mnie Secret Service. Myślałam sobie, że chyba mają zły numer. Z tej strony Amy, nie Will. Niewiarygodna mizoginia.
Schumer zaznaczyła, że była też w kontakcie z policją z Los Angeles. Aktorka podkreśliła, że wszystkie obiekty jej żartów zostały wcześniej uprzedzone, że chce o nich coś powiedzieć, a nawet zapytane o zgodę. Wśród nich był Leonardo DiCaprio. choć i dowcip na jego temat wywołał kontrowersje wśród widzów – ci uważają bowiem, że Schumer ukradła go autorowi z Twittera.
Przypomnijmy, że prowadząca galę zrezygnowała za to z żartu na temat incydentu, w którym Alec Baldwin przypadkowo zastrzelił operatorkę na planie filmu Rust – wspomniała o nim dopiero później w jednym ze stand-upów (Nie patrz w górę to tytuł filmu? Raczej “Nie patrz w lufę pistoletu Aleca Baldwina”).
W rozmowie ze Sternem Schumer stwierdziła jeszcze, że incydent ze Smithem był dla wszystkich traumatycznym przeżyciem.