Kto w drugim sezonie DETEKTYWA?
“Detektyw” to ostateczny dowód na to, że produkcja telewizyjna w niczym nie ustępuje tej kinowej. Topowi aktorzy w rolach głównych, doskonałe wykorzystanie gatunku, jakim jest kryminał, oraz wypełnienie całości filozofią egzystencjalną, która – na szczęście – ucieka od banałów jak najdalej się da. Taaaak, produkcja HBO to jeden z najważniejszych seriali XXI wieku, a ideału dopełnia fakt, że to zamknięta całość: 8 odcinków i ani jednego więcej.
Nic Pizzolatto, twórca “True Detective” chce jednak serial kontynuować, jednak proponuje innego typu zabawę: zmieniamy aktorów w rolach głównych, zmieniamy tło, rodzaj dochodzenia. Prace nad scenariuszem jeszcze trwają, ale Pizzolato prawdopodobnie wciąż będzie wierny metafizyce, którą przesiąknięty jest pierwszy sezon. Strzępki informacji, które można znaleźć w sieci, podpowiadają: Luizjana zostanie zamieniona na Kalifornię, a dwójka bohaterów zamieni się w trójkę detektywów, podobno różnej płci tym razem. Parę dni temu obiegła świat informacja, że niby Jessica Chastain będzie jednym z nich, co byłoby całkiem racjonalne, gdyby sugerować się castingiem pierwszego sezonu: Chastain posiada status podobny do Matthew McConaugheya, czyli diabelnie zdolna i rozchwytywana aktorka, obecnie na topie. Niestety, rudowłosa piękność zaprzeczyła plotkom, choć… niewykluczone, że to tylko kurtuazyjna gra.
Zastanawiam się, kto powinien pojawić się w drugim sezonie “Detektywa”. Jest przecież cała masa nazwisk, która może być łączona z produkcją HBO – i nawet dla tych najsłynniejszych, najjaśniej świecących może to być szansa na pokazanie się od innej strony, szczególnie w telewizji, która znaczy nie mniej niż kino. Marzyłbym o zobaczeniu Mela Gibsona, Leonardo di Caprio i Christiana Bale’a albo Meryl Streep i Cate Blanchett, choć nie wiem, czy ich grafik – z pewnością napięty w najbliższych latach – pozwoli na zaangażowanie się w produkcję nie mniej wymagającą od typowego filmu. Na językach jest jeszcze Brad Pitt, Nicolas Cage, Will Smith, Samuel L. Jackson…
Są na pewno aktorzy i aktorki, którzy mają coś udowodnienia: że mogą coś znaczyć w świecie kina i telewizji; że są diabelsko utalentowani, zdarzyło się że i docenieni, ale dzisiaj ich status jest mniejszy; że czas, który mieli, mogli lepiej wykorzystać. Takich jest też cała masa i jednym z nich był Woody Harrelson, który jest solidnym aktorem, z kilkoma przebłyskami na koncie (“Urodzeni mordercy”, “Skandalista Larry Flynt”), ale w ostatnich latach trochę w cieniu, jakby czając się na bardziej wymagającą rolę w ryzykownym projekcie (bo takim może być postrzegana produkcja telewizyjna).
Może poszukamy wśród tych, o których ostatnio ciszej? Kilka strzałów w kierunku aktorów, którzy mają w sobie odpowiedni potencjał, powiedzmy, dramaturgiczny.
Jeśli Pizzolatto da kogokolwiek z tej listy, to będzie wybornie. Jakakolwiek konfiguracja męsko-damska będzie bombowa. Moi faworyci? Zabójczy trójkąt: John Malkovich, Edward Norton i Michelle Pfeiffer.
Marzę.
Wasze typy?