search
REKLAMA
Recenzje

PRZEŚWIT. Zimno bije tu z ekranu [RECENZJA]

„Prześwit” w kinach od 10 października.

Łukasz Budnik

8 października 2025

prześwit
REKLAMA

Na Ślęży zaginęła kobieta, pozostawiając za sobą wózek z małym dzieckiem. Prawdy o tajemniczym zniknięciu próbują dociec jej mąż w towarzystwie porucznika Andrzeja, jasnowidza i policjantki. Pojawiają się w zimnym, przysypanym śniegiem lesie, aby w miarę możliwości dokonać rekonstrukcji wydarzeń przed zaginięciem kobiety. Ten intrygujący punkt wyjściowy sprawia, że „Prześwit” debiutującej Magdaleny Pięty od pierwszych minut ogląda się w napięciu.

W „Prześwicie” dominuje przytłaczająca, ponura atmosfera. Z ekranu wyziera przenikliwe zimno towarzyszące bohaterom, a same okoliczności ich spotkania napawają niepokojem i smutkiem – szczególnie biorąc pod uwagę maleńkie dziecko, które zostało oddzielone od swojej matki.

prześwit

Trudno się dziwić, że ponury nastrój udziela się też samym bohaterom – szczególnie, że wspomniany we wstępie porucznik Andrzej to osoba wyraźnie targana negatywnymi emocjami, nie tylko w tych nieprzyjemnych okolicznościach, ale w ogóle w życiu. Jest opryskliwy zarówno w stosunku do męża zaginionej, jak i towarzyszącej mu policjantki, co sprawia, że prowadzona przez niego rekonstrukcja wydarzeń – już u podstaw będąca nieprzyjemnym doświadczeniem – staje się sytuacją niczym z koszmarnego snu. Nie pomaga też nastawienie męża zaginionej, Zygmunta, którego bardziej interesuje go temat rekonstrukcji historycznych niż losy własnej partnerki.

Atmosferę niepokoju wzmaga wprowadzenie wątków mitologii słowiańskiej. Mieszkanka regionu mówi o duchach z lasu, wiążąc to z zaginięciem kobiety, a robi to na tyle sugestywnie, że jako widzowie sami w pewnym momencie zastanawiamy się, czy ze sprawą mają coś wspólnego siły nadprzyrodzone (a może i one wpływają negatywnie na zachowanie bohaterów?). Ostatecznie jednak Magdalenę Piętę bardziej interesują bohaterowie niż samo rozwiązanie zagadki.

prześwit

U obu męskich głównych bohaterów – Zygmunta i Andrzeja – widać toksyczne zachowania. Ten pierwszy podczas wizji lokalnej daje po sobie poznać, że czerpie przyjemność z sytuacji, gdy ma władzę nad kobietą, z kolei Andrzej przechodzi przez rozwód i wyraźnie nie radzi sobie ze stresem, jaki generuje życie prywatne i zawodowe. Nie jest też osobą, która rozmawiałaby z kimś o swoich problemach – odcina się od innych, łącznie z jasnowidzem, z którym zna się już dłuższy czas. Kumuluje w sobie negatywne emocje, co sprawia, że ta czara goryczy w końcu musi się przelać. W takim towarzystwie „obrywa” się towarzyszącej im policjantce – to ona musi w tej rekonstrukcji wcielać się w postać zaginionej kobiety, to na niej wyżywają się sfrustrowani mężczyźni. W pierwszej chwili oczekują nawet, że to ona zajmie się towarzyszącym im dzieckiem Zygmunta.

Reżyserka z jednej strony pokazuje toksyczne męskie zachowania, z drugiej nie stawia jednoznacznie tezy, że mężczyźni są źli. Szczególnie postać Andrzeja jest skonstruowana tak, że z jednej strony wzdrygamy się na jego odzywki i zachowania, z drugiej widzimy, że niekoniecznie ma taką naturę, a potrzebuje po prostu pomocy z zewnątrz. Świetnie odnajduje się w tym Cezary Łukaszewicz, który z powodzeniem ukazuje na ekranie rozterki głównego bohatera i jego stopniowe popadanie w mrok. Kontrastuje to ze spokojem i wycofaniem policjantki granej przez Darię Poluninę – ją także coś dręczy, choć, w przeciwieństwie do Andrzeja, w końcu umie o niej powiedzieć wprost.

prześwit

Postaci i atmosfera w „Prześwicie” intrygują i prowadzą widza do końca seansu, ale mimo wszystko mam niedosyt, że reżyserka nie zdecydowała się bardziej zgłębić wątku samego śledztwa . Tym bardziej, że zimowe otoczenie i sugestia udziału nadnaturalnych sił rozpalają wyobraźnię (w czym też zasługa klimatycznych kadrów) i aż prosi się, żeby to rozwinąć. W ostatecznej formie „Prześwit” pozostaje ciekawym spojrzeniem na kilka charakterów w trudnej, przygnębiającej sytuacji, a po seansie kotłuje się myśl, że nic dobrego nie przychodzi z tłumienia w sobie emocji i że – tak po prostu – warto rozmawiać. Gdyby udało utrzymać się poziom napięcia z dwóch pierwszych aktów, byłoby jeszcze lepiej, ale tak czy inaczej reżyserka może uznać swój pełnometrażowy debiut za udany.

Film w kinach już od piątku 10 października.

Łukasz Budnik

Łukasz Budnik

Elblążanin. Docenia zarówno kino nieme, jak i współczesne blockbustery oparte na komiksach. Kocha trylogię "Before" Richarda Linklatera. Syci się nostalgią, lubi fotografować. Prywatnie mąż i ojciec, który z niemałą przyjemnością wprowadza swojego syna w świat popkultury.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA