Quentin Tarantino recenzuje
Quentin Tarantino należy do nielicznej grupy filmowców, którym udało się przebić do reżyserii przez pisanie oraz szeroko pojęte geekostwo filmowe. To rzadki przypadek – reżyserzy zazwyczaj wywodzą się ze środowiska fotografów, montażystów, specjalistów od efektów specjalnych, czasem operatorów – ale rzadko pisarzy. Tarantino jest dowodem, że ryzyko popłaca i że czasem warto powierzyć laikowi, który nie wie za bardzo jak działa kamera jakiś film.
Często bywa, że tego typu twórcy zajmowali się w przeszłości amatorską bądź nawet profesjonalną (jak np. w przypadku Michaela Haneke) krytyką filmową – co jest naturalne, zważywszy na to, że zawsze kochali dwie rzeczy: pisanie i filmy. Ze wszystkich znanych mi amerykańskich reżyserów Tarantino jest tym, który w świecie krytyki filmowej zawsze tkwił najgłębiej. Zresztą sam wielokrotnie zapowiadał, że gdy nakręci już wszystkie filmy, które chce to będzie pisać książki naukowe o kinie. Wsieci można też odnaleźć wywiad z nim oraz paroma zawodowymi krytykami rozprawiającymi o sezonie filmowym 1997 (nawet chyba wrzucaliśmy ten klip tutaj do Znalezionych), ale wiele jego wypowiedzi wyłonionych z przestrzeni wielu lat wskazuje na jego głębokie przywiązanie do sztuki pisania o kinie.
Tarantino jest jej oddany do tego stopnia, że przez jakiś czas miał nawet własną audycję radiową, w której zajmował się recenzowaniem nowości kinowych. Dwie z tych recenzji są dostępne na Youtube i przedstawiamy je poniżej: