WALKA: Życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego. Co łączy Leonarda DiCaprio z polskim artystą międzywojennym?
Kim był Stanisław Szukalski? To pytanie zrodziło się w wielu głowach, gdy do sieci trafił news z informacją, że słynny aktor Leonardo DiCaprio produkuje film o polskim zapomnianym artyście. I, jak się okazało, jest to dobrze postawione pytanie. Ireneusz Dobrowolski, reżyser netfliksowego dokumentu, twórca między innymi Portrecisty, stara się na nie odpowiedzieć przez ponad 100 minut filmu i nadal nie starcza mu czasu. Szukalski nie był zaś zwykłym artystą, ani nawet zwykłym człowiekiem. Polsko-amerykańska Walka: Życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego nie jest zaś filmem tylko o jego zawiłym życiu czy imponującej twórczości. Jest przede wszystkim filmem o poszukiwaniu własnej tożsamości artystycznej. O wielkiej historii i jej destrukcyjnej sile determinującej ludzkie losy.
Mistrz, ekscentryk, mistyk. Megaloman przekonany o własnej wyjątkowości. Michał Anioł XX wieku. Patriota bez ojczyzny. Stanisław Szukalski był prawdziwym skandalistą swoich czasów. Twórcą własnego alfabetu, którym się posługiwał. Wyrafinowanym, przemądrzałym artystą, który porzucił naukę w akademii, zrzucił krytyka ze schodów. Polakiem czekającym na odrodzenie kraju, ale i zajadłym antysemitą wydającym nacjonalistyczną prasę. W wieku 14 lat wyjechał do Ameryki, by do ojczyzny wrócić w przededniu wojny. Gdy większość jego prac pochłonęła wojenna pożoga, zniknął i on. Wrócił do Ameryki jako artysta skazany na zapomnienie, obywatel pozbawiony swej przynależności. Tam zajął się swoimi niekonwencjonalnymi badaniami na temat pochodzenia człowieka. Po latach odkryty na nowo przez artystów i kolekcjonerów z Los Angeles. Uznany wyklętym geniuszem z Polski.
Podobne wpisy
Głównym narratorem filmu, wyznaczającym ścieżkę narracji, jest Amerykanin Glenn Bray – kolekcjoner, który jako pierwszy trafił na ślad Polaka po wojnie. Najpierw znalazł książkę z jego rysunkami, później natrafił na jego plakat z Kopernikiem, by dowiedzieć się, że ów artysta mieszka kilka przecznic dalej. Między Brayem a Szukalskim wytworzyła się niezwykła więź, podobna do tej między ojcem a synem. Wokół Stasia, bo tak go nazywano w tych kręgach, skupiła się artystyczna undergroundowa bohema LA lat siedemdziesiątych, zafascynowana jego nieprzeciętną, wykraczającą poza ludzkie doświadczenie świata sztuką. Sztuką przepełnioną cierpieniem i szaleństwem. Wśród jego przyjaciół znalazł się i George DiCaprio, którego syn, Leonardo, w młodości zaczął otaczać się rzeźbami Szukalskiego, wsłuchiwać się w jego nauki. Najbliżej jednak był zawsze Bray. Nakręcił setki godzin wykładów Szukalskiego, był z nim w momencie śmierci w 1987 roku. Miłość do sztuki i kreacji związała obu mężczyzn na trwałe, co widać po oczach bohatera filmu, kiedy wspomina ich szczerą, długoletnią, ponadpokoleniową przyjaźń.
Film Dobrowolskiego został bogato zilustrowany materiałami źródłowymi. Wywiady z bohaterami płynnie przeplatają się ze starymi fotografiami, z archiwalnymi nagraniami czy finezyjnie skonstruowanymi obrazami prezentującymi najważniejsze prace polskiego artysty, w tym rzeźby. To właśnie nazwę jednej z nich, Walka ilości z jakością, reżyser umieścił w tytule swojego dokumentu. Wszystkie historie, wszystkie obrazy, wypowiedzi różnych ludzi – od przyjaciół po artystów czy muzealników – łączy ze sobą niewidzialną nicią postać Stanisława Szukalskiego. Dobrowolski tworzy imponujący, wszechstronny portret człowieka tragicznego i pełnego sprzeczności. W jego filmie komizm przeplata się z tragizmem, gdy szczęśliwe lata starości artysty zderzają się z jego tajemniczą przeszłością. Glenn Bray zebrał wiele materiałów filmowych przedstawiających wiekowego Szukalskiego, sympatycznego, charyzmatycznego staruszka, wciąż pełnego życia i, co najważniejsze, wciąż popadającego w samouwielbienie. Film odsłania jednak i ciemne karty z życia rzeźbiarza. Ale reżyser, w przeciwieństwie do bohaterów wspominających Szukalskiego jako ich guru, zachowuje wobec niego chłodny dystans dokumentalisty. Nie wybiela go ani nie oczernia. Pozostawia widza z pełną swobodą oceny tej, bądź co bądź, nietuzinkowej postaci.
Zamiast na ocenie postaci Szukalskiego Dobrowolski skupia się na jego życiowym dążeniu do indywidualności, na ogromnej potrzebie samorealizacji i spełnienia. A także na wciąż kwitnącej w sercu artysty miłości do ojczyzny. Bohaterem równie ważnym staje się tu trudna historia Polski. Nie jest to jednak historia chwalebna, z wielkimi narodowymi bohaterami w tle. Reżyser opowiada o tym, jak dzieje ojczyzny determinują życie artysty, w jaki sposób wpływają na jego twórczość, niekiedy niszcząc jej efekty lub pokracznie je interpretując. Dlatego warto docenić fakt, iż za sterami filmu o takiej tematyce stanął Polak, a zarazem dokumentalista, który o historii Polski, nawet tej najczarniejszej, opowiadał obrazem już we wcześniejszych swoich dokumentach.
W trakcie oglądania filmu w głowie widza może zrodzić się kolejna myśl: “Czemu słyszę o tym człowieku dopiero teraz?”. I na to pytanie Dobrowolski udziela odpowiedzi. Nie jest to jednak odpowiedź, jaką chciałoby się usłyszeć. Mimo wielu komicznych, wywołujących uśmiech scen z udziałem ekscentrycznego artysty Walka: Życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego wciąż pozostaje filmem o człowieku rozbitym, niezrozumianym i niedocenionym. Przynajmniej ten film oddaje mu ułamek zasłużonego uznania.