search
REKLAMA
Recenzje

UPIORNE OPOWIEŚCI PO ZMROKU. Rozbudzić u młodzieży apetyt na horror

Przemysław Mudlaff

13 sierpnia 2019

REKLAMA

Najmocniejszym ogniwem wśród twórców Upiornych opowieści… jest ich norweski reżyser. Wraz z operatorem często w sposób interesujący używa ciemności, aby opowiedzieć historię przyjaciół z Mill Valley. Dodatkowo korzysta z ekstremalnych zbliżeń i najazdów, które przypominają sposób ciekawskiego i intensywnego patrzenia na świat oczami dziecka. Stwarza również imponujące wizualnie sekwencje ucieczek przed stworami, wciągające i przerażające niczym treści niektórych opowiastek. Styl Øvredala udowadnia, że horror nie potrzebuje krwi, żeby straszyć, bo tym, co przeraża najbardziej, są przemyślane rozwiązania i koncepcje. A te zaczerpnięte zostały przede wszystkim z ilustracji wspomnianego wyżej Gammella. Niesamowite wrażenie robią więc: najpopularniejszy Harold (strach na wróble), a także Pale Lady (gruba, blada dama), czy też Jangly Man (chrupiący mężczyzna).

Istnieje jednak jeszcze jeden poziom, na którym Upiorne opowieści po zmroku tracą na jakości, której dostarcza gotycki styl norweskiego twórcy. Chodzi o osadzenie historii w kontekście społeczno-politycznym. Myślę, że w głównej mierze odpowiedzialny jest za to Guillermo del Toro (poza współscenarzystą, także producent), który w większości swoich filmów znajduje okazję do krytyki prawicowych rządów. Zaakcentowane zaangażowanie polityczne, choć miało pewnie wybrzmieć głośno i ambitnie jako kontestacja rządów Trumpa, w rezultacie szkodzi Upiornym opowieściom…, bo stanowi jedynie coś w rodzaju niechlujnego włożenia kija w mrowisko i odwraca uwagę od w większości sprawnie zrealizowanych scen grozy.

Żeby docenić Upiorne opowieści po zmroku warto cofnąć się zatem do lat dzieciństwa, tych na dosłownie chwilę przed wejściem w dorosłość, a także wyzbyć się na prawie dwie godziny swoich przekonań i ideologii. Øvredal sprawdza się bowiem doskonale jako człowiek, który potrafi rozbudzić w młodym widzu apetyt na horror. Taki smaczny, stylowy i artystyczny, który nie boi się korzystania z klisz, ale wie, w jaki sposób je efektownie zaprezentować w celu zbudowania napięcia i wywołania gęsiej skórki. Drogie dzieci! Jestem przekonany, że krocząc śladami norweskiego twórcy, jeszcze nie raz polubicie się bać. Z kolei Øvredalowi życzę powrotu do kraju swego pochodzenia, gdzie zapewne otrzymałby więcej swobody twórczej i gdzie jego talent mógłby w pełni wybrzmieć.

Przemysław Mudlaff

Przemysław Mudlaff

Od P do R do Z do E do M do O. Przemo, przyjaciele! Pasjonat kina wszelkiego gatunku i typu. Miłośnik jego rozgryzania i dekodowania. Ceni sobie w kinie prawdę oraz szczerość intencji jego twórców. Uwielbia zostać przez film emocjonalnie skopany, sponiewierany, ale też uszczęśliwiony i rozbawiony. Łowca filmowych ciekawostek, nawiązań i powiązań. Fan twórczości PTA, von Triera, Kieślowskiego, Lantimosa i Villeneuve'a. Najbardziej lubi rozmawiać o kinie przy piwku, a piwko musi być zimne i gęste, jak wiecie co.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA